Hasło “rozliczyć PiS” wydawało się jasne. “Dziś słychać przestrogi”

26.05.2024

Najważniejszym orężem prawicowych populistów jest język. Pozbawieni hamulców, nie tylko udzielają prostych odpowiedzi na trudne pytania; trafiają do wyborców i wyborczyń, bo formułują jasne komunikaty. Łatwiejsze do zrozumienia niż wypowiedzi “tradycyjnych” (tak ich nazwijmy) polityków i polityczek.

Tyle stereotyp.

Kiedy kilka lat temu naukowcy z Cambridge porównali wypowiedzi w różnych krajach, okazało się, że Donald Trump mówił tylko nieznacznie mniej skomplikowanym językiem niż Hillary Clinton. Brytyjczyk Nigel Farage i Francuzka Marine Le Pen używali nawet bardziej wysublimowanych słów od politycznych rywali.

W Polsce mogłoby być podobnie. Gdyby wszystkie idiosynkrazje prezesa Kaczyńskiego wrzucić do jakiejś napędzanej sztuczną inteligencją maszynki, okazałoby się, że i on wywija językiem bardziej niż Kierownik Tusk.

Hasło “rozliczenia PiS”, które wzięła na sztandar koalicja 15 października, wydawałoby się jednak tak proste i tak jasne, jak tylko to możliwe. Łupienie państwa, deptanie reguł i najzwyklejsze przestępstwa miały zostać ukarane, żeby nikt nigdy już nawet nie spróbował. Ramy są oczywiste: wyznaczają je przepisy prawa. Prościej się nie da.

A jednak od pół roku słychać przestrogi, by rozliczenia nie zamieniły się w zemstę. By “uśmiechnięta Polska” nie przesadziła, nie zaczęła zachowywać się jak poprzednicy. Do tego dochodzi pałka polaryzacji. Egzekwowanie prawa – tak, właśnie o to chodzi – w tej logice ma służyć wyłącznie podgrzewaniu temperatury politycznego sporu i jeszcze większemu skłóceniu społeczeństwa. W ten sposób nie można by nawet ścigać tego polityka, który po pijanemu przejechał ciężarną zakonnicę na pasach. Bo jeszcze bardziej podzieliłoby to Polki i Polaków. Przypominanie rządzącym, by nie łamali prawa, to truizm. Co do zasady od urzędników państwowych wymagamy trzymania się reguł. Kiedy piszą ustawy, głosują i prowadzą samochód. Kiedy formułują akty oskarżenia – również. Interes społeczny, jak bardzo pompatycznie by to nie brzmiało, wymaga jednak, by każdy przestępca chowający się za szyldem PiS, Suwerenno-Solidarnej Polski i innych efemerycznych tworów przez lata utrzymujących przy władzy Jarosława Kaczyńskiego – został ukarany.

Polska ma wizerunek państwa z kartonu i trytytek także dlatego, że paragrafy zbyt często są u nas na niby. W skali mikro argument przynosi nam właściwie każda niedziela, gdy mimo zakazu handlu zrobienie zakupów nie stanowi żadnego problemu. W skali makro dowody bardzo często stają na mównicy sejmowej. Kilka miesięcy temu Zbigniew Ziobro wykrzyczał do rządzących: “Mam nadzieję, że nie okażecie się fujarami, jak w przypadku głosowania nad Trybunałem Stanu”. Wykrzyczał, bo dekadę temu koalicja PO-PSL olała głosowanie i zabrakło pięciu głosów, by pociągnąć ministra sprawiedliwości do odpowiedzialności konstytucyjnej.

Na drugą taką dezynwolturę tego kraju nie stać. Kolejne zaniechanie skończy się władzą, która będzie jeszcze bardziej. Jeszcze bardziej bezczelna, pozbawiona skrupułów i skuteczna. I piszę to, zdając sobie sprawę, że poprzeczka jest ustawiona bardzo wysoko.

Kilka dni temu Tomasz Mraz opowiadał przed zespołem ds. rozliczeń PiS o ustawionych konkursach w Funduszu Sprawiedliwości, dotowaniu prawicowych funkcjonariuszy oddelegowanych do mediów (bo przecież nie są to dziennikarze), niczym nieuzasadnionych przelewach dla Fundacji Lux Veritatis Tadeusza Rydzyka. Były dyrektor departamentu Funduszu Sprawiedliwości poszedł na współpracę z prokuraturą, Kamil Dziubka z Onetu ujawnił, że przez dwa lata nagrywał władze Ministerstwa Sprawiedliwości. A 50 godzin nagrań brzmi jak coś, co na pewno będzie miało ciąg dalszy.

Słuchając przesłuchania Mraza, myślałem o tych wszystkich, którzy przez osiem lat próbowali nadać rządom Zjednoczonej Prawicy sens. Przecież nie tylko w prawicowych brukowcach powstawały politologiczne analizy serio podchodzące do “walki z układem”, “likwidacji uprzywilejowanej sądowniczej kasty” i “rewolucji moralnej”. Z zeznań Mraza wynika jasno, że chodziło o to, by nachapać się publicznej kasy. A jeśli przelew nie dotrze wystarczająco szybko, zniecierpliwieni beneficjenci poskarżą się Zbigniewowi Ziobrze i Patrycji Koteckiej.

https://x.com/KleofasW/status/1794837938133696959