Stanisław Obirek

Hans Küng (1928-2021). Gwiazda teologii, której Jan Paweł II zabronił świecić

 

Hans Küng

 

Śmierć tego wielkiego teologa przeszła w Polsce niemal niezauważona. To pokazuje skalę upadku naszej myśli teologicznej, w której prym wiodą umysły służalcze i ograniczone.

Odejście 6 kwietnia jednego z najwybitniejszych teologów katolickich Hansa Künga (1928-2021) zostało odnotowane niemal na całym świecie. Należał do najbardziej rozpoznawalnych twarzy nie tylko w krajach chrześcijańskich i nie tylko za sprawą napisanych 50 książek, z których wiele do dzisiaj nie schodzi z list bestsellerów, ale również dzięki jego zaangażowaniu w przezwyciężanie konfliktów na tle religijnym. Jego powiedzenie, że „bez pokoju między religiami nie może być pokoju między narodami”, stało się rodzajem mantry powtarzanej od 1993 r. przez przedstawicieli niemal wszystkich religii. Wtedy właśnie był współorganizatorem światowego spotkania przedstawicieli wszystkich religii w Chicago, na którym wszyscy zgodzili się, że musimy ze sobą rozmawiać, bo inaczej się pozabijamy. To właśnie dzięki takim inicjatywom stał się sumieniem współczesnego świata.

Dziennikarz „New York Timesa” Douglas Martin w obszernym omówieniu jego życia i dzieła napisał 6 kwietnia: „Jako płodny pisarz i wybitny mówca promował dialog między religiami i kwestionował doktrynę watykańską na wielu frontach, prowokując cenzurę”. Publicysta brytyjskiego „Guardiana” Peter Stanford we wspomnieniu opublikowanym dwa dni później wyrażał podobną myśl, stwierdzając w tytule artykułu: „Charyzmatyczny ksiądz katolicki i teolog, którego liberalizm doprowadził do poróżnienia z Watykanem”.

Stanford przypominał, że to właśnie młodszy o kilka miesięcy od Josepha Ratzingera Küng sprowadził przyszłego papieża do Tybingi, gdzie zgodnie pracowali nad unowocześnieniem teologii katolickiej. Obaj zresztą znali się ze wspólnej pracy jako eksperci w czasie obrad Soboru Watykańskiego II. Poróżnił ich stosunek do rewolty studenckiej w 1968 r. Küng zobaczył w niej szansę odnowy, Ratzinger zaś przeraził się anarchii. Po latach Küng powie o młodszym koledze, że „intelektualnie żył w średniowieczu”. Wielu watykanistów zastanawiało się, jak wyglądałoby dzisiaj papiestwo, gdyby to nie Wojtyła czy Ratzinger zostali papieżami, ale właśnie ten charyzmatyczny i tryskający energią Szwajcar.

No właśnie, wyglądałoby zapewne inaczej niż dzisiaj.

Niezwykle wpływowe pismo liberalnych katolików amerykańskich „National Catholic Reporter” poświęciło Küngowi aż trzy różne teksty, przywołując entuzjastyczne wręcz opinie niemieckich biskupów, w tym kardynała Waltera Kaspera, który przez kilka lat był asystentem Künga w Tybindze. Właśnie Kasper na łamach watykańskiego dziennika „L’Osservatore Romano” napisał, że w ostatnich latach Küng bardzo się zbliżył do papieża Franciszka, który gdy się dowiedział o zbliżającej się śmierci teologa, przekazał mu błogosławieństwo. Przewodniczący episkopatu niemieckiego bp Georg Bätzing powiedział, że Küng był zawsze wierny swoim przekonaniom i duchowi Soboru Watykańskiego II.

W podobnym duchu wypowiedziało się wielu hierarchów włoskich, np. abp Bruno Forte z Chieti-Vasto 7 kwietnia w zbliżonym do Watykanu portalu Vatican Insider powiedział, że „Küng był źródłem wielkiej inspiracji dla Kościoła, który krytykował, bo go kochał”. Forte przypomniał anegdotę związaną z Küngiem, którego podobno kiedyś zapytano, czy chciałby być papieżem. Odpowiedział, że nie, bo wtedy przestałby być nieomylny. Zdaniem arcybiskupa to dobrze ilustruje jego twórcze rozumienie papieskiej nieomylności. Forte dopytywany przez dziennikarza, czy Küng nie przyczynił się do relatywizacji prawdy, odpowiedział: „Prawda nie jest czymś, co się posiada, a więc czymś, czym można się dowolnie posługiwać. Prawda to ktoś, kto wychodzi na spotkanie i kto nas przemienia. W tym sensie ma wymiar dynamiczny, na który Hans Küng kładł nacisk”. Bruno Forte przez wiele lat był wykładowcą teologii w Neapolu, gdzie miałem okazję studiować. We włoskich seminariach książki Künga były i do dzisiaj są lekturą obowiązkową.

Gwiazda teologii, gwiazda medialna

W dniu śmierci Künga w piśmie amerykańskich jezuitów „America” Roger Haight, wieloletni wykładowca teologii na wielu uniwersytetach w Stanach Zjednoczonych, kreśląc teologiczną sylwetkę Künga, napisał, że był on jednym z trzech – obok jezuity Karla Rahnera (1904-84) i dominikanina Edwarda Schillebeeckxa (1914-2009) – najbardziej wpływowych teologów katolickich drugiej połowy XX wieku. Haight dodawał, że to Küng był prawdziwą gwiazdą medialną. Niektórzy właśnie w jego popularności widzieli źródła niepokoju, jaki budził w Watykanie.

Trzeba powiedzieć, że Hans Küng był teologiem wyjątkowym w Kościele katolickim z wielu względów, ale przede wszystkim dlatego, że potrafił godzić niezależność myślenia z akceptacją dogmatu. Robił to w sposób, który nie wszyscy zaakceptowali, jednak dla mojego pokolenia, a zwłaszcza teologów studiujących w latach 80. był niedościgłym wzorem. Z rodzimej Szwajcarii wyniósł umiłowanie wolności, a Niemcy dały mu solidne podstawy systemu filozoficzno-teologicznego. Cenił przede wszystkim wolność badań naukowych i próbował rozumieć dogmaty, a nie tylko bezmyślnie przekazywać je jako prawdy objawione.

Wydawało się, że stanie się jednym z filarów odnowionego katolicyzmu, niestety, jego nowatorska teologia, budząc entuzjazm studentów, przerażała strażników ortodoksji.

Co gorsza, wschodzącą gwiazdę teologii próbował zgasić polski papież, głównie z powodu krytycznego stosunku do dogmatu papieskiej nieomylności. Choć już od początku lat 60. Küng był pod baczną obserwacją watykańskich urzędów, to Paweł VI, jak sam Küng twierdził, roztoczył nad nim ojcowską opiekę. Głównym problemem dla Kurii Rzymskiej było krytyczne spojrzenie na uchwalony w 1870 roku dogmat o nieomylności papieskiej, Paweł VI choć cierpiał z powodu krytycznych uwag szwajcarskiego teologa, potrafił dostrzec jego dążenie do prawdy. Z chwilą gdy Karol Wojtyła został papieżem i przybrał imię Jana Pawła II, uznał, że szacunek dla autorytetu urzędu papieskiego jest najważniejszym probierzem ortodoksji. Trudno się więc dziwić, że już po roku rządów, w 1979, Jan Paweł II pozbawił go prawa nauczania teologii katolickiej. Paradoksalnie ten zakaz Küngowi nie tylko nie zaszkodził, ale wręcz stał się początkiem jego światowej kariery jako teologa, a zwłaszcza specjalisty od dialogu międzyreligijnego.

Dlaczego nie odszedł z Kościoła?

Jak wspomniałem, jego kolegą na Wydziale Teologicznym w Tybindze był Joseph Ratzinger, którego zresztą Küng zaprosił do wykładania na tym najbardziej prestiżowym uniwersytecie niemieckim. Niestety, po roku 1968 Ratzinger zrezygnował z teologicznej dociekliwości i oddał umysł całkowicie na służbę skostniałego systemu watykańskich instytucji. Bronił tego systemu kosztem autonomii teologicznej, choć jeszcze w 1977 r. pisał: „To, czego Kościół dzisiaj potrzebuje, to nie pochlebców pomagających zachować święty spokój, ale ludzi gotowych skonfrontować się twarzą w twarz z każdym nieporozumieniem i atakiem, które może sprowokować ich postawa”.

Być może miał na myśli właśnie Künga. W każdym razie sam Küng nigdy nie potrafił zrozumieć, dlaczego Ratzinger zdradził ich wspólne ideały z okresu wspólnej pracy w czasie Soboru Watykańskiego II. Choć po wyborze na papieża Ratiznger jako Benedykt XVI zaprosił Künga na wielogodzinną rozmowę do Watykanu, to nigdy nie uznał błędu, jakim było pozbawienie kolegi praw nauczania teologii, której był jednym z najbardziej twórczych przedstawicieli.

Sam Küng, odpowiadając na często zadawane mu pytanie, dlaczego nie wystąpił z prześladującego go Kościoła, odpowiedział: „Za bardzo sam zaangażowałem się w przemianę i odnowę, bym mógł sprawić zawód tym, którzy angażowali się wespół ze mną”. Można tę deklarację odczytać również jako wyraz niezgody na to, by to kościelni biurokraci decydowali, kto spełnia warunki przynależności do wspólnoty katolickiej.

Dzisiaj, gdy coraz jaśniej widzimy, jak obrzydliwe brudy (właśnie w 1978 r. zaczęły napływać do Watykanu pierwsze listy ofiar nadużyć, jakich dopuszczał się Marcial Maciel Degollado) skrywał Watykan w chwili, gdy pozbawiał Künga prawa nauczania, słowa tego najsłynniejszego bodajże kościelnego dysydenta brzmią wręcz proroczo. Można powiedzieć, że dopiero wraz z wyborem papieża Franciszka w 2013 r. krytyka, którą przez całe życie kierował Hans Küng pod adresem skostniałych struktur watykańskich, została przez papiestwo usłyszana.

Już początki jego teologicznej drogi wskazywały na „niezdrową ciekawość”, gdy w swoim doktoracie łączył zagadnienia teologiczne z myślą znajdującego się wówczas na indeksie francuskiego filozofa Jean-Paula Sartre’a. W 1957 r. jako młody absolwent Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego w Rzymie Küng wywołał sensację rozprawą poświęconą doktrynie usprawiedliwienia protestanckiego teologa Karla Bartha. W 1960 r. otrzymał pierwszą katedrę na Uniwersytecie w Tybindze. Ale zarówno jako profesor, jak i teolog soboru Küng zawsze mówił zarówno we własnym imieniu, jak i w imieniu Kościoła. Zdawał sobie bowiem sprawę z tego, że dla teologii równe znaczenie ma tradycja, jak i niepowtarzalne doświadczenie każdego uprawiającego tę dyscyplinę.

Ratzinger i Wojtyła nie byli w stanie go pojąć

Różnicę w postrzeganiu teologii przez siebie i wspominanego Ratzingera czy później Jana Pawła II upatrywał w ich ograniczonym kontakcie z kulturą współczesną. Ten pierwszy nigdy nie wyszedł poza teologię katolicką, a dla tego drugiego zasadnicze znacznie miało doświadczenie dwóch totalitaryzmów – faszystowskiego i komunistycznego.

Polski papież nie był w stanie pojąć, że katolicyzm był jednym z wielu światopoglądów obecnych w pluralistycznym świecie i wcale nie musi być traktowany jako absolutne kryterium w ocenianiu rzeczywistości. Dla Jana Pawła II najważniejszą strategią była konfrontacja z wrogim światem totalitaryzmu, a gdy tego wroga zabrakło po upadku komunizmu, robił wszystko, by wynajdywać wrogów nowych. Jak wiadomo, w ostatnich latach takim wrogiem stała się nigdy jasno nieokreślona „cywilizacja śmierci”. Pewnie dlatego Jan Paweł II nie był w stanie zrozumieć otwartości, ciekawości teologicznej i tolerancji dla innych systemów myślenia, jakie prezentował w publikacjach Hans Küng.

Usztywnienie teologii w okresie posoborowym, czego wyrazem była np. encyklika Pawła VI „Humanae vitae” (1968), utwierdziło go w przekonaniu, że fałszywie pojęta nieomylność papieża jest źródłem wszelkiego zła w Kościele katolickim. To stanowisko było powodem wspomnianego pozbawienia go prawa nauczania teologii katolickiej, co bynajmniej nie wpłynęło na intensywność jego działalności naukowej.

Wszystkie jego książki były bestsellerami. Najważniejsze z nich to „Być chrześcijaninem” (1974) i „Czy Bóg istnieje?” (1978), niestety, nie zostały przetłumaczony na język polski. O tej pierwszej w 1976 r. Joseph Ratzinger napisał: „Mogłaby ona stanowić znakomitą »Summę dla pogan« (Summa pro paganis), czyli jakiś przedpokój do wejścia w teologię”. Od siebie dodam, że ten przedpokój jest o wiele ciekawszy niż opasłe tomy opresyjnej teologii produkowanej w zaciszach watykańskich murów.

Nieobecny w Polsce

W Polsce myśl szwajcarskiego teologa jest praktycznie nieznana, chociaż jego pierwsza książka ukazała się w polskim tłumaczeniu już w 1964 r. w Wydawnictwie Znak. Jej tytuł brzmiał znacząco „Sobór a zjednoczenie” i była poświęcona możliwości przezwyciężenia podziałów wewnątrzchrześcijańskich właśnie dzięki soborowi.

Druga książka ukazała się dziesięć lat później w Wydawnictwie Pax i nosiła tytuł „Bóg a cierpienie”.

Wspomniany zakaz z 1979 r. skazał Künga na banicję z polskich Wydziałów Teologicznych i seminariów duchownych. Owszem, ukazały się jeszcze trzy jego książki, ale – by tak rzec – poza obiegiem kościelnym. Tłumaczenie dwóch z nich zawdzięczamy znakomitemu tłumaczowi i eseiście Tadeuszowi Zatorskiemu, który w 1993 r. przełożył „Życie wieczne?” dla Oficyny Literackiej, a dwa lata później najsłynniejszą bodaj i najbardziej dyskutowaną krytyczną analizę dogmatu o nieomylności papieskiej „Nieomylny?”. Warto jeszcze odnotować polskie tłumaczenie ciekawego objaśnienia podstawowych prawd wiary katolickiej – „Credo. Apostolskie wyznanie wiary objaśnione ludziom współczesnym” – które ukazało się dzięki tłumaczeniu ks. Ignacego Bokwy w 1995 r. w wydawnictwie Marba Crown. Nie muszę dodawać, że wszystkie te książki są właściwie nie do zdobycia.

Do polskiego wydania „Nieomylnego?” Hans Küng napisał: „Autora niniejszej książki próbowano w jego Kościele izolować za pomocą sankcji dyscyplinarnych. Próbowano zmusić go do milczenia i zepchnąć na margines. Zamiar ten jednak nie powiódł się”. A na koniec dodawał: „Mimo wszelkich represji, jakich doznałem od rzymskiego systemu, pozostałem z przekonaniem katolickim kapłanem i z radością katolickim teologiem. Nie chciałbym, aby Kościół skurczył się w trzecim tysiącleciu do rozmiarów dużej sekty. Pragnę, by nadal pozostał dla milionów ludzi na całym świecie intelektualną ojczyzną, duchową siłą i wiarygodnym moralnie autorytetem”.

Uwolniony od watykańskiego gorsetu

Można powiedzieć, że tam, gdzie jego książki są czytane i komentowane, to się udało. Küng stał się twórczym i poszukiwanym partnerem w opisie – jak to trafnie nazwał Zygmunt Bauman – płynnej rzeczywistości. Znalazł też oddane sobie grono uczniów skupionych wokół założonej już po przejściu na emeryturę w 1996 r. Fundacji Weltethos, którzy rozwijają dzieło autora „Nieomylnego?”.

Można więc powiedzieć, że zakaz wypowiadania się w imieniu Kościoła miał efekt wręcz paradoksalny. Jak pisał w 1999 r. w szeroko kolportowanym wykładzie poświęconym „Długiej drodze do Weltethos”, ten zakaz okazał się błogosławieństwem, bo uwolnił go od krępującego gorsetu rzymskiego nadzoru.

Od lat 90. Küng zajmował się głównie możliwościami dialogu między religiami. Powołał też fundację Global Ethic, której celem było znajdywaniem punktów wspólnych wszystkich religii. Całe życie był związany z Uniwersytetem w Tybindze, gdzie uczył aż do przejścia na emeryturę w 1996 r.

W mojej podręcznej bibliotece mam dwie ostatnie jego książki z dedykacją „Po co Weltethos?” (2009) i „Czy Kościół można jeszcze uratować?” (2011). Obie w dużym stopniu określają moje myślenie zarówno o innych religiach, jak i o Kościele katolickim.

Elementarz, którego nie przeczytali teologowie w Polsce

Oczywiście Hans Küng był dzieckiem swego czasu, ale dzieckiem, które swój czas (przynajmniej w sensie teologicznym) współkształtowało. Dzisiaj jesteśmy w innym punkcie i mniej nas emocjonują wewnętrzne problemy chrześcijaństwa czy nawet religii. Znacznie ciekawszy jest dialog z ateizmem i stosunek do nauki. Jednak dla szanującego się teologia lektura książek Künga to teologiczny elementarz.

Do wspomnianych książek należy jeszcze dodać trzy tomy wspomnień. W 2002 r. ukazał się tom pierwszy „Wywalczona wolność”, tom drugi „Kontrowersyjna prawda” ukazał się w roku 2007, tom trzeci zaś i ostatni „Przeżyte człowieczeństwo” ujrzał światło dzienne w 2013 r. Stanowią one ważną kronikę jego zmagań o wolność i niezależność myślenia w ramach struktur kościelnych. Są też zapisem zwycięstwa indywidualności nad bezdusznością systemu wzmacnianego usłużnością „miernych, biernych, ale wiernych”, którzy do dzisiaj zapełniają szeregi teologicznych katedr niemal na całym świecie.

Warto też odnotować, że jego niemiecki wydawca Herder w 2015 r. rozpoczął wydawanie 24-tomowej edycji dzieł zebranych. Niewykluczone, że wpłynie ona na ożywienie zainteresowań myślą Hansa Künga również w Polsce – kraju, który jak dotąd wyraźnie od niej stronił.

W polskich mediach po śmieci Hansa Künga ukazało się kilka zdawkowych informacji, w których jak refren pojawia się określenie „kontrowersyjny”. Trudno się temu dziwić. Polscy teologowie przez dziesięciolecia omijali go szerokim łukiem, uznając, że przyznawanie się do „tego heretyka” nie będzie mile widziane przez biskupów. Stąd polska teologia nie należy do obszarów, w których orzeźwiający powiew tego myśliciela się zadomowił. Wręcz przeciwnie, to wpływ watykańskich restrykcji zamknął usta wielu myślącym teologom, otwierając drzwi umysłom służalczym i ograniczonym. Właśnie dlatego jedno ze źródeł upadku teologii w Polsce upatruję w braku recepcji myśli teologicznej szwajcarskiego teologa.

 

wyborcza.pl