Wielki strateg bez planu. Kaczyński wybiera “bramkę numer dwa”

W środę wieczorem Jarosław Kaczyński udzielił wywiadu Telewizji Republika Tomasza Sakiewicza. Jak można się było spodziewać, wywiad praktycznie w całości poświęcony był sytuacji w mediach publicznych, a konkretnie decyzji Bartłomieja Sienkiewicza o postawieniu TVP, Polskiego Radia i PAP w stan likwidacji.

28.12.2023

Kaczyński, odnosząc się do tej decyzji, powtarzał to, co mówił w ciągu ostatniego tygodnia. Uderzał w najwyższe tony, oskarżał przeciwników politycznych o “bezprawie”, straszył, że rząd Tuska dąży do sprawowania pozakonstytucyjnych rządów.

Bezprawie, układ, Niemcy

Im dłużej słuchało się jednak prezesa w blisko półgodzinnej rozmowie, tym mocniej można było odnieść wrażenie, że jest on dziś politykiem całkowicie bezradnym wobec utraty władzy i konsekwencji tego faktu. Na każdym poziomie: od intelektualnego do politycznego.

Tę bezradność widać było w kolejnych zdaniach powtarzanych przez Kaczyńskiego, sięgał po coraz ostrzejszą retorykę oskarżeniach nowego rządu o “bezprawie”. “Bezprawna” zdaniem Kaczyńskiego miała być nie tylko decyzja o powołaniu nowych zarządów mediów publicznych, ale także postawienie ich w stan likwidacji. Co ciekawe, gdy ten scenariusz rozważany był szeroko w mediach jeszcze przed wyborami, to nikt w PiS nie podnosił argumentów, że to bezprawne rozwiązanie. Minister Gliński próbował zabezpieczyć przed nim TVP poprzez dodanie do statutu spółki przepisów stanowiących, że w sytuacji rozpoczęcia procedury likwidacyjnej funkcję likwidatora pełni obecny zarząd. Manewr się jednak nie udał, sąd rejestrowy odmówił zarejestrowania zmian w statucie, argumentując, że wniosek został złożony na złym formularzu elektronicznym. W tej sytuacji faktycznie zostaje wyłącznie krzyczenie o “bezprawiu”.

Pytany przez prowadzącą rozmowę Katarzynę Gójską o to, czy nowy rząd może podjąć podobnie “bezprawne” działania wobec takich instytucji jak KRS, Sąd Najwyższy czy Trybunał Konstytucyjny, Kaczyński potwierdza. Bezprawie, jak przekonuje, jest bowiem podstawowym mechanizmem działania “nowego układu”.

Jego działaczy i rdzeń elektoratu cechuje bowiem “brak szacunku dla jakichkolwiek zasad” i agresja. Wynikają one z lęku o pozycję społeczną, zdobytą często w wątpliwy sposób, w latach 90. albo nawet w systemie komunistycznym. I nawet jeśli pokolenie, które swoją pozycję wykuwało w końcówce PRL, schodzi już ze sceny, to jego mentalność odtwarza się w następnym pokoleniu.

Tuska i KO rozzuchwala w dodatku poczucie poparcia ze strony tych sił, które dążą do budowy europejskiego superpaństwa — czyli Niemiec. Niemcy mają bowiem ambicję, by stać się mocarstwem światowym, a do tego konieczne jest podporządkowanie Berlinowi całej Europy, a zwłaszcza naszego regionu. Dlatego Niemcy chcą zniszczyć w Polsce medialny i polityczny pluralizm, tak, by zagwarantować, że w Warszawie nikt się nie przeciwstawi ich planom – a Tusk i cały jego rząd realizuje ten zewnętrzny scenariusz. Jeśli nie zostanie powstrzymany, to polska suwerenność znów okaże się czymś o charakterze “incydentalnym”.

Zamiast diagnozy zmian, jakie mają obecnie miejsce w Polsce, zamiast refleksji nad realnymi przyczynami utraty władzę przez Prawo i Sprawiedliwości Kaczyński prezentuje fantastyczne teorie spiskowe o drugim pokoleniu postkomunistycznego układu i niemieckich intrygach, które rozsypują się przy pierwszym kontakcie z rzeczywistością. Wystarczy przecież szybka konsultacja z internetową wyszukiwarką, by przekonać się, że Tusk nie popiera zmian traktatów europejskich zaproponowanych przez Parlament Europejski, a nawet jasno deklaruje, że taka zmiana byłaby dziś szkodzącym europejskiej jedności “naiwnym euroentuzjazmem”.

Wielki strateg bez planu

Prezes PiS nie był za to w stanie zaprezentować żadnego planu, a nawet konkretnego pomysłu na to, co jego partia miałaby robić w obecnej sytuacji. Jedyny konkret, jaki padł w rozmowie dla Republiki to wielka demonstracja 11 stycznia pod Sejmem. Ma ona na celu nie tylko wyrażanie sprzeciwu wobec zmian w mediach, ale także “uświadomienie Polakom jak groźna jest sytuacja, w jakiej znalazła się dziś Polska”, jakie plany ma wobec nas kierujący Europą francusko-niemiecki tandem.

Choć Kaczyński dwukrotnie zapewniał w wywiadzie dla Republiki, że liczy na dużą frekwencję, to nie wyglądał na osobę szczególnie przekonaną, że faktycznie uda się porwać tłumy. I trudno się spodziewać, by faktycznie porwał. Wezwania do protestów w obronie mediów publicznych PiS kieruje do swoich sympatyków od ponad tygodnia, widać wyraźnie, że trafią one w pustkę. Partyjni nominaci przy Woronicza zbudowali media, w których obronie nawet konserwatywni Polacy nie mają ochoty wychodzić na ulicę. Nie wiadomo zresztą, dlaczego w zamyśle Kaczyńskiego miałaby służyć nawet udana mobilizacja 11 stycznia.

Prezes PiS, nie tylko w wywiadzie dla telewizji Tomasza Sakiewicza nie sprawia dziś wrażenia polityka, który potrafi się odnaleźć w roli lidera opozycji, dostosować się realiów, gdy nie jest już nieformalnym naczelnikiem państwa i najbardziej wpływową osobą w kraju.

Na antenie Republiki Kaczyński zasugerował też, że jeśli jego obóz – ten “prawdziwie demokratyczny” – wróci do władzy, to konieczne będą zmiany konstytucji, by taka sytuacja jak obecnie się już nie powtórzyła. Perspektywa konstytucyjnej większości dla PiS jest jednak tak odległa, że podobne rozważania wzmacniają tylko wrażenie postępującego oderwania Kaczyńskiego od rzeczywistości.

Została im tylko Republika

Znaczące było także miejsce, w którym prezes PiS mówił te wszystkie rzeczy, niszowa, pozbawiona wielkiej widowni i prestiżu Telewizja Republika Tomasza Sakiewicza.

Kaczyński w latach 2015-23 udzielał czasem znaczących politycznych wywiadów niszowym, tożsamościowym mediom jak Republika, “Gazeta Polska Codziennie” czy Telewizja Trwam ojca Rydzyka. Wtedy robił to jednak dlatego, że chciał – po to, by utrzeć nosa dużym redakcjom i pokazać, że nie jest od nich zależny. Gdy potrzebował zasięgów, mógł zawsze iść do Danuty Holeckiej w TVP.

Teraz Kaczyński rozmawia z Republiką, bo nie ma już dokąd pójść, bo jedyną alternatywą są media Rydzyka albo jeszcze bardziej niszowa telewizja braci Karnowskich. PiS zupełnie zmarnował osiem lat u władzy na zbudowanie własnych popularnych mediów, zdolnych docierać do szerokiej, niekoniecznie najbardziej zaangażowanej widowni. Tak jakby wierzył, że do końca świata będzie kontrolować TVP, Polskie Radio i media lokalne zakupione przez Orlen.

W demokracji nic nie trwa jednak wiecznie. Teraz Kaczyński i inni liderzy PiS stają przed trudnym dla nich dylematem: albo przypomną sobie, jak rozmawia się z wolnymi mediami, gdzie dziennikarze zadają normalne, często trudne pytania albo zamkną się w docierających tylko do najbardziej przekonanych wyborców mediach typu Republika. Na razie wszystko wskazuje, że PiS wybiera bramkę numer dwa.

https://twitter.com/RADIO_REBELIANT/status/1740399146866209228