PiS-owski minister coś ukrywa ws. przewiezienia paliwa jądrowego z Rosji na Węgry przez Polskę. Prawda jest całkiem inna?

 

Polski rząd zapewniał, że to Komisja Europejska prosiła o zgodę na przewożenie przez nasz kraj paliwa jądrowego z Rosji na Węgry. Tyle że pewne informacje temu przeczą.

Loty przez Polskę

Rosjanie latali na Węgry przez Polskę w kwietniu łącznie cztery razy. O tym fakcie informował Onet. Co ciekawe, robili to w pełni legalnie i za zgodą polskiego rządu – wozili paliwo do węgierskiej elektrowni atomowej w Paks.

Tę rozbudowuje Rosatom, czyli rosyjska firma.

Sam fakt, że polskie władze wyraziły na to zgodę, wywołał kontrowersje. W Sejmie musiał się z tego tłumaczyć minister infrastruktury Andrzej Adamczyk.

 Orban jest chyba najbliższym sojusznikiem Putina w Europie, a państwo pozwalacie na to, by ruble płacone za rosyjskie paliwo jądrowe finansowały tę wojnę? — grzmiał wtedy poseł KO Maciej Lasek.

28 kwietnia KO poprosiła o komentarz w tej sprawie ministra infrastruktury. Adamczyk mówił, że transport odbywa się drogą lotniczą, bo innej w tej chwili nie ma. Dodał, że energetyka jądrowa nie podlega unijnym sankcjom. Zauważył, że wcześniej Polska przepuściła przez swoją przestrzeń powietrzną także paliwo jądrowe z Rosji do elektrowni na Słowacji.

Tyle że Czesi i Słowacy wysyłają na Ukrainę broń, a Węgrzy nie robią tego, a nawet nie przepuszczają przez swoje terytorium pomocy dla Ukraińców.

 My nie pytamy, czy to był wyjątek, czy nie, tylko dlaczego się zgodziliście na ten wyjątek, bo nie musieliście się zgodzić. Dlaczego znów poszliście na rękę Putinowi, bo to jest po prostu niezrozumiałe (…). Po której wy wreszcie jesteście stronie? — dopytywał ministra Marcin Kierwiński z KO.

— Organizacja tych transportów lotniczych była uzgadniana z Komisją Europejską. Mało tego i myślę, że pan prezes Samson (prezes Urzędu Lotnictwa Cywilnego – red.) to potwierdzi, Komisja Europejska występowała o zgodę na zorganizowanie tych przelotów, tłumacząc to właśnie stanem zagrożenia i takie były wprost sugestie ze strony Komisji Europejskiej – odpowiedział Andrzej Adamczyk.

Czy mówił prawdę?

Onet pyta ministerstwo

Onet postanowił zweryfikować te ostatnie słowa ministra. Portal wysłał w tej sprawie pytania do Ministerstwa Infrastruktury i Urzędu Lotnictwa Cywilnego. Poproszono o dowody na słowa ministra Adamczyka.

Problem w tym, że resort nie był w stanie przedstawić żadnych dowodów, które potwierdzałyby jego słowa. 

Problem w tym, że resort nie był w stanie przedstawić żadnych dowodów, które potwierdzałyby jego słowa. 

Adamczyk mówił też, że Urząd Lotnictwa Cywilnego miał potwierdzić, że KE prosiła Polskę o zgodę. Tyle że urząd też nie przedstawił na to dowodów.

Wysłaliśmy również pytania do Komisji Europejskiej. Nie otrzymaliśmy formalnych odpowiedzi, ale udało nam się nieoficjalnie porozmawiać z urzędnikiem komisji, który zdradza nam kulisy kontaktów z polskim rządem w tej sprawie

– dodaje Onet.

 Doszło do nieformalnego kontaktu między właściwymi organami krajowymi a Komisją, aby pomóc organom krajowym ocenić, czy takie loty mogą być objęte odstępstwem przewidzianym w art. 3d.3 (rozporządzenia ws. sankcji wobec Rosji — red.) i czy państwa członkowskie mogłyby je zgodnie z prawem autoryzować. Zezwolenia były jak zawsze wydawane przez państwa członkowskie – cytuje portal swoje źródło z UE.

Anonimowy rozmówca nie potwierdził jednak tego, że KE prosiła polski rząd o zgodę.

To nie koniec. Potwierdzenia nie ma też w dokumentach, które w trakcie kontroli poselskiej w Urzędzie Lotnictwa Cywilnego uzyskał Michał Szczerba z KO. Jak widać, minister, jeśli doniesienia Onetu są prawdziwe, mijał się w sporej części z prawdą.

 

Źródło: Onet