Szczepienia spod lady

Szczepienia spod lady

 

Afera szczepionkowa z udziałem „ byłych celebrytów” rozwija się w najlepsze. No, że się zaszczepili po znajomości, podczas gdy zwykli ludzie wciąż umierają na covid.

 

Rozwija się, bo w akcji WUM, w założeniu promującej szczepienia wśród rzeszy wciąż nieprzekonanych do nich rodaków,władza dostrzegła potencjał do krytyki tychże „elit”. Że wyalienowane są, niesolidarne, i wciąż za „lepsze” od reszty się mające.

Wyrazy potępienia płyną więc od prawicowych polityków. Nie próżnują też konserwatywne media, a nawet liczni „pożyteczni idioci” z opozycji, prezentujący w świetle kamer święte oburzenie na Krystynę Jandę i Leszka Millera.

W chórze krytyków dało się, na przykład, usłyszeć falset Szymona Hołowni, który wyraził ubolewanie nad demoralizacją tychże „elit”, sięgającą- jego zdaniem – jeszcze epoki Peerelu. Że niby to właśnie wtedy przyzwyczajono celebrytów do przywilejów kosztem ludu pracującego (miast i wsi). No ale tu się, niestety, Szymon trochę pogubił w realiach, czemu trudno się dziwić zważywszy, że tamte czasy zna wyłącznie z opowiadań. Bo jeśli założyć, że WUM rzeczywiście posłużył się peerelowską logiką, to nie mógł ze swoją akcją trafić lepiej!

I teraz władza będzie miała wielki, wielki kłopot.

No bo skąd weźmie szczepionki dla tych, co – zachęceni przykładem „znanych i lubianych” – też zechcą się ustawić w kolejkach po szczepionkę, której nie ma, i jeszcze długo raczej nie będzie?

Czemu „afera” może zmobilizować naród do szczepień na covid?

Każdy, kto pamięta czasy przed rokiem 1989, wie doskonale, że nic nie wzbudza w ludziach takiego pożądania, jak deficyt. Ludzie w epoce planowanych niedoborów wypracowali swoistą odmianę odruchu Pawłowa. Ustawiali się, mianowicie, w każdej kolejce, w nadziei na zakup dowolnych dóbr deficytowych. Niezależnie, czy ich potrzebowali, czy nie bardzo mieli z nimi po zakupie co zrobić. Coś, czego było na rynku mało (a było za mało wszystkiego), stawało się, niejako naturalnie – powszechnie pożądane. Tak było, na przykład, z wyjazdami nad morze w ramach FWP. Nie pomogły zachęty. Nie pomogły nawet nagrody pieniężne. Naród się zaparł, że nigdzie wyjeżdżał nie będzie. Aż wymyślono, że trzeba brać skierowania, bo zabraknie. Dopiero wtedy w rodakach dojrzała pilna potrzeba rozłożenia kocyka nad zimnym Bałtykiem, zanim zrobi to sąsiad i kolega zza biurka.

Ze szczepionką na Covid może być podobnie. Bo przecież pani Kowalska oraz pan Iksiński nie są gorsi od „przygasłej dawno” gwiazdy – Jandy, czy polityka „z marginesu” – Millera! I choćby masy się bały lub niedowierzały, albo się szczepić nie zamierzały, to teraz będą chciały, Bo te szczepionki im się słusznie należały!

 

W czym, zatem, problem?

Problem w tym, że niech ktoś spróbuje wykonać sobie takie szczepienie.

Brakuje nie tyle ampułek od Pfizera, co odpowiedniej dystrybucji oraz powszechnie dostępnych punktów szczepień.

Byłoby z tym łatwiej, gdyby aktualna władza nie zajmowała się, przez całe lato, najpierw wyborami, a potem rekonstrukcją rządu.

Do tej pory ta oczywista oczywistość jakoś nie rzucała się narodowi w oczy, bo – szczęśliwie dla władzy – zainteresowanie szczepieniem wyraziło niecałe 20 procent Polaków. A i to tylko w deklaracjach. No ale akcja WAM może to wszystko zmienić. I co wtedy?

Wtedy okaże się, że prawda wygląd podobnie, jak w przypadku szczepionek na grypę. Trzeba ją sobie będzie załatwiać spod lady a lud, spragniony szczepień, zostanie z niczym i obwini rządzących.

W tej sytuacji trudno się dziwić nerwowości władzy i zmasowanej krytyce „celebrytów” promujących szczepienia. Te wyrazy nieszczerego oburzenia i obłudne rytualne potępienia nie są bez powodu.

 

Większość naszych mocno dorosłych polityków doskonale pamięta, czym skończyły się planowe braki w zaopatrzeniu w czasach Peerelu.

 

koduj24.pl