Grzegorz Rzeczkowski: Kaczyński nie tylko zniszczył pamięć o ofiarach katastrofy, ale też o Katyniu [WYWIAD]

 

Kaczyński nie tylko zniszczył pamięć o ofiarach katastrofy, ale też o Katyniu. Od 12 lat de facto nie obchodzimy już rocznicy mordu katyńskiego tylko katastrofy smoleńskiej. Dlaczego to takie ważne? Bo pamięć o Katyniu jest ważna dla Polski, a bardzo nie na rękę putinowskiej Rosji. Z teoriami smoleńskimi jest odwrotnie – one szkodzą Polsce, a pomagają Rosji – z dziennikarzem Grzegorzem Rzeczkowskim o napisanej wspólne z Maciejem Laskiem książce „Kłamstwo smoleńskie?

Cała prawda nie tylko o katastrofie” rozmawia Michał Ruszczyk.

Michał Ruszczyk: Przed 12. rocznicą katastrofy smoleńskiej Jarosław Kaczyński ponownie wrócił do teorii zamachu. Dlaczego akurat z niej próbuje znów czerpać paliwo polityczne?

Grzegorz Rzeczkowski: Z prostego powodu – bo uznał, że to opłacalne. Dzięki narracji smoleńskiej PiS nadal zamierza zdobywać poparcie wśród wyborców. „Powrót do Smoleńska” posłużył też Jarosławowi Kaczyńskiemu do uderzenia w PO i w jej lidera Donalda Tuska oraz do pokazania, że PiS wywiązuje się z obietnicy danej elektoratowi, jaką było „wyjaśnienie” przyczyn katastrofy.

Zbliża się premiera Pana książki, którą napisał Pan wspólnie z Maciejem Laskiem „Kłamstwo smoleńskie? Cała prawda nie tylko o katastrofie”. O czym jest ta książka?

Oczywiście omawiamy w niej przyczyny katastrofy, rozmawiamy o zaniedbaniach, które do niej doprowadziły, o odpowiedzialności urzędników i oficerów, ale mówimy też o teoriach spiskowych, które były rozsiewane przy udziale Rosjan. Po raz pierwszy Maciej Lasek mówi o tych sprawach tak szeroko. Jednak nie jest to książka tylko o katastrofie, na co wskazuje zresztą podtytuł „Cała prawda nie tylko o katastrofie”. W książce chcieliśmy uwypuklić wiele innych aspektów związanych z wydarzeniami z 10 IV 2010, by pokazać w jakim stanie jest polskie państwo i instytucje, które odpowiadają za bezpieczeństwo – nie tylko najważniejszych osób, ale nas wszystkich.

Jest to wreszcie książka o Macieju Lasku, czyli o człowieku, który wziął na siebie ogromny ciężar wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej. Współdzielił tę odpowiedzialność z innymi specjalistami, ale już walka z teoriami spiskowymi, szczególnie tymi produkowanymi przez Antoniego Macierewicza i jego ludzi, w dużej mierze spoczywała na jego barkach. Przynajmniej w wymiarze medialnym. Moim zdaniem nie został za to dostatecznie doceniony.

Jest Pan autorem „Katastrofy posmoleńskiej”. Czym nowa książka różni się od poprzedniej?

Po pierwsze tym, że nie jest to klasyczna literatura faktu, tylko jest to wywiad rzeka. Po drugie, w „Katastrofie posmoleńskiej” pokazałem, kto w rzeczywistości stał za rozsiewaniem teorii spiskowych dotyczących przyczyn katastrofy i podgrzewaniem związanych z tym niepokojów, czyli środowiska polskich radykałów sympatyzujących z Rosją, bliska PiS grupa tzw. harcerzy oraz sama Rosja, a precyzyjniej – jej służby. Natomiast nowa książka to w dużej mierze diagnoza państwa w obszarze bezpieczeństwa oraz historia człowieka, które niemal całe dorosłe życie poświęcił temu, byśmy mogli czuć się bezpiecznie podróżując samolotami. Za co zamiast wdzięczności spotkały go szykany.

Jaka diagnoza wyłania się z pańskiej książki o państwie polskim w obszarze bezpieczeństwa?  

Przykra, bo w sytuacjach kryzysowych trudno liczyć na państwo i procedury. Niby wiemy o tym od lat, ale niewiele nadal z tym robimy. W przypadku dużego kryzysu nadal musimy liczyć na poszczególne osoby, które znajdą się na odpowiednich stanowiskach i staną na wysokości zadania, tak jak chociażby ludzie z komisji Millera i zespołu biegłych Antoniego Milkiewicza, którzy zbadali przyczyny katastrofy, tak jak członkowie zespołu Laska, którzy odpierali teorie spiskowe.

Czy „Kłamstwo smoleńskie” przedstawia jakieś nowe fakty na temat lotu z 10 kwietnia 2010 roku i wydarzeń, które miały miejsce po katastrofie?

Źle to świadczyłoby o Macieju Lasku, gdyby przez tyle lat ukrywał informacje, by zrobić z nich użytek na potrzeby książki. W książce znalazły się za to informacje zza kulis pracy komisji Millera i zespołu Laska, pokazujące jak wyglądała ich praca.

Przez 12 lat zwolennicy PiS-u stworzyli mnóstwo spiskowych teorii, które do dziś są wykorzystywane w walce politycznej. W jaki sposób można je skutecznie obalić?

Powtarzając do znudzenia ustalenia komisji Millera, a więc odpowiadając na kłamstwa faktami. Jednak nie może tego robić głównie jeden ekspert, czyli Maciej Lasek. Powinniśmy to robić wszyscy, w tym dziennikarze i politycy, ale przede wszystkim środowiska naukowe związane z lotnictwem, które od 12 lat głównie milczą. Jeśli nie walczy się o prawdę, wygrywa kłamstwo i dezinformacja.

Czy nie ma Pan wrażenia, że media nie podejmują tematu Smoleńska ze względu na działania Antoniego Macierewicza, który ośmieszył katastrofę smoleńską?

Da się odczuć zniechęcenie mediów tematem katastrofy. W związku z książką słyszę czasem pytania: dlaczego i po co do tego wracać?

Uważam, że dopóki rządzi PiS i smoleńskie teorie spiskowe są niemal religią państwową, nie można oddać im pola, nie można obojętnie patrzeć, jak szerzą swoje teorie. Między innymi dlatego powstała ta książka.

Odpowiadając na Pana pytanie, Macierewiczowi zależało na tym, by „zamęczyć” społeczeństwo Smoleńskiem. Zamieszać ludziom w głowach na tyle mocno, by jak najwięcej z nich uwierzyło w zamach albo przynajmniej nie potrafili powiedzieć, co było przyczyną katastrofy – może błąd pilotów i kontrolerów, ale może zamach, albo inny spisek. To jest klasyka dezinformacji. Społeczeństwo skłócone i podzielone jest bardziej podatne na manipulacje i wpływy.

Jak to się stało, że prezes PiS, tworząc kult swego brata i religię smoleńską de facto zniszczył pamięć o ofiarach katastrofy?

To jest bardzo dobre pytanie. Warto zauważyć najpierw, że nie tylko zniszczył pamięć o ofiarach katastrofy, ale też o Katyniu. Od 12 lat de facto nie obchodzimy już rocznicy mordu katyńskiego tylko katastrofy smoleńskiej. Dlaczego to takie ważne? Bo pamięć o Katyniu jest ważna dla Polski, a bardzo nie na rękę putinowskiej Rosji, hołubiącej stalinowską przeszłość. Z teoriami smoleńskimi jest odwrotnie – one szkodzą Polsce, a pomagają Rosji. A dlaczego Kaczyński poszedł tą drogą? Na początku pewnie wygrały negatywne emocje, brak pogodzenia się ze stratą bliskich, czyli brata i bratowej oraz przyjaciół, co przerodziło się później w podejrzenia wobec ówczesnej ekipy rządzącej i zaowocowało chęcią zemsty. Następnie doszła chłodna, polityczna kalkulacja.

Jak katastrofa z 10 IV 2010 zapisze się w historii Polski w sytuacji, gdy sporej części społeczeństwa kojarzy się głównie z miesięcznicami i teoriami spiskowymi? 

Obawiam się, że jeszcze przez długie lata katastrofa nie będzie tym, czym powinna być. To znaczy katastrofą komunikacyjną o tragicznych skutkach, wynikającą z zaniedbań instytucji państwa, jego urzędników oraz funkcjonariuszy, z której należy wyciągnąć wnioski po to, by coś podobnego nigdy już się nie wydarzyło. Smoleńsk będzie ropiejącą raną, co jakiś czas rozdrapywaną w celach politycznych. To właśnie jest największy sukces PiS i Antoniego Macierewicza, którym udało się wstrzyknąć truciznę smoleńskiej dezinformacji w umysły Polaków. Na tyle zjadliwej, że nie da się jej łatwo i szybko wypłukać.

Bardzo dziękuję za rozmowę.