Tabletka “dzień po”. Rząd znów ogra prezydenta Dudę?

Wetując ustawę dopuszczającą tabletkę “dzień po” Andrzej Duda wybrał wierność własnym uprzedzeniom i strach przed tradycjonalistycznymi grupami nacisku i Kościołem.

Nie pomogły argumenty, głosy lekarzy, spotkanie z posłankami lewicy – tak jak się można było spodziewać, prezydent Duda zawetował ustawę dającą Polkom dostęp antykoncepcji awaryjnej bez recepty.

Obywatelki Rzeczpospolitej raz jeszcze przekonały się, że tak długo jak wpływ na państwo i stanowione w nim prawo mają przedstawiciele obozu Zjednoczonej Prawicy, tak długo nie będą mogły liczyć na prawa przysługujące prawie wszystkim mieszkankom Unii Europejskiej. Bo antykoncepcja awaryjna wymaga recepty wyłącznie w Polsce i na Węgrzech.

Uzasadnienie decyzji prezydenta powołuje się na głosy rodziców oraz “wolę poszanowania konstytucyjnych praw i standardu ochrony zdrowia dzieci”. Słuchając tego, co prezydent wcześniej mówił o ustawie w wywiadach, trudno oprzeć się jednak wrażeniu, że chodzi o coś innego: o osobiste ideologiczne uprzedzenia pana prezydenta, połączone z medyczną ignorancją – trudno inaczej określić nazwanie przez Andrzeja Dudę pigułki “dzień po” “bombą hormonalną” – oraz o lekceważący, głęboko protekcjonalny stosunek do młodych kobiet, zwłaszcza w kwestiach związanych z seksualnością. W jednym z wywiadów prezydent uzasadniał przecież swój sceptycyzm wobec ustawy obawą przed tym, że nieletnie pacjentki mogą, pozbawione kontroli lekarza, zacząć łykać pigułki na potęgę – nic nie wiadomo, by prezydent miał podobne wątpliwości wobec innych dostępnych bez recepty leków.

Jakie polityczne skutki może przynieść decyzja Andrzeja Dudy? Najkrócej mówiąc, jest to, a przynajmniej przy minimum politycznego sprytu ze strony rządzących, może okazać się, przedwyborczy prezent dla koalicji 15.10.

Weto chwilowo tłumi światopoglądowy spór w koalicji rządzącej, jednoczy ją całą – od lewicy po Szymona Hołownię i PSL – w oporze przeciw Andrzejowi Dudzie, którego łatwo będzie teraz przedstawić jako wroga autonomii młodych kobiet. Zamiast spierać się o aborcję, koalicja może teraz powiedzieć swoim wyborczyniom: zrobiliśmy wszystko by poszerzyć wasze prawa, rozmawialiśmy z prezydentem, ale okazał się głuchy na argumenty, z tym człowiekiem nie da się pracować.

Ta narracja może w wyborach lokalnych i europejskich zmobilizować elektorat koalicji 15.10., który jak pokazują ostatnie badania, zaczyna odczuwać polityczne zmęczenie, przekładające na wyborczą demobilizację. Oczywiście, żadne z tych wyborów nie zniosą weta Dudy ani nie będą miały wpływu na przyszłe weta kończącego kadencję za rok prezydenta. Odmowa podpisania ustawy o antykoncepcji awaryjnej może jednak wyzwolić polityczny gniew, przekładający się na głosowanie przeciw kandydatom wywodzącym się z tego samego obozu co prezydent. Weto przypomina bowiem, że PiS ciągle nie został do końca pokonany, cały czas ma istotne wpływy w państwie i cały czas potrzebna jest polityczna mobilizacja, by do końca je usunąć.

Duda podejmując taką, a nie inną decyzję przypomniał też najgorszą twarz obozu Zjednoczonej Prawicy: ultrakonserwatywną, niechętną kobietom, pełną uprzedzeń, oderwaną od coraz bardziej liberalnego społeczeństwa.

Rząd zapowiada, że wobec weta prezydenta wdroży plan B. Ministerstwo Zdrowia ma dokonać zmiany przy pomocy rozporządzenia, umożliwiającego dostęp do antykoncepcji awaryjnej w ramach recepty wystawionej przez farmaceutę. Zmiany miałyby wejść w życie już 1 maja.

Byłaby to z pewnością odczuwalna liberalizacja obecnych reguł. Gdyby rządowi udało się w ten sposób obejść weto prezydenta, to pokazałby w ten sposób swoją sprawczość i polityczną przewagę w trudnych relacjach z głową państwa z PiS. Gdyby udało się to załatwić w ten sposób, to Duda, ponosząc wszystkie polityczne koszty weta, niczego by przy jego pomocy ostatecznie nie zablokował, nie zatrzymałby zmiany, jakiej obawia się część jego elektoratu. Nie byłby to pierwszy po 15.10. przypadek, gdy rządowa większość ogrywa prezydenta. Można wręcz powiedzieć, że za każdym razem, gdy prezydent próbuje ostro grać z rządem, przegrywa.

Weto do ustawy okołobudżetowej, zgłoszone w proteście przeciw zmianom w zarządach mediów publicznych, dało polityczną podstawę do rozpoczęcia procesu likwidacji TVP i Polskiego Radia, co nadało kadrowej rewolucji zainicjowanej w tych instytucjach przez ministra Sienkiewicza jeszcze mocniejszą podstawę prawną. Próba “udzielenia azylu” w Pałacu Prezydenckim Mariuszowi Kamińskiemu i Maciejowi Wąsikowi – po skazaniu prawomocnym wyrokiem oczekujących na doprowadzenie do zakładu karnego – skończyła się wejściem służb do Pałacu pod nieobecność prezydenta i zatrzymaniem dwójki ukrywających się w nim polityków. W sprawie Kamińskiego i Wąsika prezydent – twierdzący, że jego ułaskawienie z 2015 roku zamknęło sprawę – także pod naciskiem własnego obozu musiał w końcu ustąpić i ułaskawić tę dwójkę raz jeszcze.

Czy prezydent mógł, biorąc pod uwagę to, do jakiego politycznego obozu należy, podjąć inną decyzję w sprawie pigułki dzień po? Z pewnością politycznie byłoby to bardzo trudne, jeśli nie niemożliwe, przed reelekcją w 2020 r. – podobna decyzja mogłaby zrazić do Dudy potrzebny mu najbardziej konserwatywny elektorat.

Duda nie może jednak ponownie ubiegać się o urząd prezydenta. Nie musi myśleć o kolejnych wyborach, może o tym, jakie dziedzictwo po sobie zostawi. I w tym kontekście decyzja prezydenta o podpisaniu ustawy o antykoncepcji awaryjnej, sprzeczna z poglądami sporej części jego obozu politycznego, mogłaby stać się dla Andrzeja Dudy częścią jego dziedzictwa jako przywódcy modernizującego polską prawicę i wprowadzającego ją w XXI wiek.

Bo polskie społeczeństwo już w nim od dawna jest. Z badań More in Common wynika, że aż 63 proc. ankietowanych jest za dostępem do antykoncepcji awaryjnej bez recepty, nie ma zdania 8 proc., a przeciw jest zaledwie 29 proc. A więc mniej niż w październiku głosowało na PiS – partia zdobyła wtedy 35,38 proc. głosów – i znacznie mniej niż w 2020 roku w pierwszej turze głosowało na Andrzeja Dudę, prezydent zdobył wtedy aż 43,5 proc. głosów.

Duda podjął więc decyzję wbrew opiniom także znacznej części własnego elektoratu. Zamiast wsłuchać się w głos społeczeństwa i unowocześniać swój polityczny obóz, odpowiadając na zmiany społeczne, wybrał wierność własnym uprzedzeniom i strach przed tradycjonalistycznymi grupami nacisku i Kościołem. Prezydent stanął po złej stronie zmiany społecznej i jego decyzja nie zapisze się dobrze w historii. Jakich by nie miał planów politycznych po zakończeniu kadencji, weto nie bardzo mu też w nich pomoże – przynajmniej jeśli prezydent chce wywierać wpływ na kogokolwiek innego poza najbardziej konserwatywną prawicą.

https://twitter.com/PabloMoralesPL/status/1774033849837641861