Magdalena Parys

Stacjom informacyjnym wydaje się, że Polaków naprawdę kręci bełkot polityka, który nieustannie prowadzi kampanię

Awantura w sali plenarnej podczas przedłużającego się późno w noc 46. posiedzenia Sejmu VIII Kadencji ( debata i czytanie piwowskiego projektu ustawy ograniczającej niezależność sadownictwa ). Emocje wzięły górę przed północą , po tym jak prezes PiS Jaroslaw Kaczynski pokrzykiwał na posłów opozycji wyzywając ich od kanalii . Warszawa, 18.07.2017.

Awantura w sali plenarnej podczas przedłużającego się późno w noc 46. posiedzenia Sejmu VIII Kadencji ( debata i czytanie piwowskiego projektu ustawy ograniczającej niezależność sadownictwa ). Emocje wzięły górę przed północą , po tym jak prezes PiS Jaroslaw… (Fot. Adam Stepień / Agencja Gazeta

 

Gdy ogląda się dzisiaj wszystkie kanały informacyjne, można dojść do wniosku, że na świecie jest tylko jeden kraj: Polska

 

Nie mogę uwierzyć, że jeszcze dekadę temu byłam w stanie słuchać debat z udziałem polskich polityków. Wchodziłam w ich świat, zapamiętywałam wyrażenia i transportowałam do powieści ich fałszywe uśmiechy i powiedzonka. Dziś to niemożliwe. Przyczyna jest banalna, chodzi o akustykę. Nic nie rozumiem, nic nie słyszę. Jedyne sformułowania wyłowione z kakofonii to „będziesz siedział” lub „Trybunał Stanu”.

Nigdy nie uwierzę, że ktoś jest w stanie na poważnie i do końca wysłuchać awantury między politykiem z PiS-u a politykiem z PO. Nie dość, że od lat mówią to samo, to jeszcze przerywają sobie histerycznym krzykiem. Na zawsze pozostanie mi w głowie obrazek mojej babci, która ucinała sobie popołudniową drzemkę przy tych wrzaskach. Nie mam pojęcia, dlaczego stacjom informacyjnym wydaje się, że Polaków naprawdę kręci jeszcze bełkot polityka, który nieustannie prowadzi kampanię, nawet gdy jej nie prowadzi.

Z coraz większym zażenowaniem i wstydem ogląda się ten upadek klasy politycznej. Wielu odbiera pyskówki i powtarzanie głupot jako traktowanie widza jak debila i z czasem przerzuca się na profesjonalnie przygotowane podcasty ekspertów. Rozumiem głęboko zakorzenioną polską tradycję „chłop żywemu nie przepuści” i odwieczne wojenki szlachciców, ale czy serwowanie na antenie skaczących sobie do gardeł bulterierów dwa razy na dzień nie wystarczy? Jestem w stanie zrozumieć, że pyskówki dobrze sprzedawały się w dopiero co tworzącym się młodym państwie demokratycznym, ale o dziwo wtedy wszyscy zachowywali się o wiele bardziej kulturalnie niż dzisiaj. Niestety, obecnie także rozmowy z tymi, którzy rządzili kiedyś, nie należą do dużo ciekawszych – to popis arogancji, oderwania od rzeczywistości i lament, jak to kiedyś było dobrze i jacy to oni byli dobrzy.

Często się zastanawiam, dlaczego popularne i lubiane przez widzów programy przegrywają z organizowaną akurat w tym samym czasie konwencją lub konferencją. Dlaczego tak mało w mediach dyskusji z ludźmi kultury, podróżnikami lub specjalistami z różnych dziedzin. Nawet nie mam odwagi zapytać, gdzie podziały się programy o książkach.

Chciałabym zaznaczyć w tym miejscu, że nie piszę o telewizji publicznej z przyczyn oczywistych. Nie biorę jej w tych rozważaniach w ogóle pod uwagę. Zaznaczę tylko, że nawet wyborcy PiS-u, aby nie oszaleć z nadmiaru szczęścia, że żyją w najbogatszym i najpiękniejszym państwie tego globu, nierzadko dla równowagi czerpią informacje z kanałów stacji prywatnych. Taki szeroki wachlarz kulturalnych pozycji to oczywiście zadanie telewizji publicznej, lecz skoro telewizja publiczna przestała istnieć, a prywatna stała się telewizją opozycyjną nadającą dla 60 procent wyborców (tylu obywateli ma zamiar nie głosować na PiS), wzięła tym samym na siebie olbrzymią odpowiedzialność.

I proszę mnie źle nie zrozumieć, ja nie mówię, że telewizje prywatne mają zastąpić kanał TVP Kultura, ten jeszcze z czasów Katarzyny Janowskiej. Nie, ja tylko się zastanawiam, gdzie podziała się uniwersalna oferta poświęcona ochronie środowiska czy polityce zagranicznej. Gdy ogląda się dzisiaj wszystkie kanały informacyjne, można dojść do wniosku, że na świecie jest tylko jeden kraj: Polska. I mieszkają w niej wyłącznie politycy i Obajtki.

Niezwykle wysoko cenię programy polskich dziennikarek i dziennikarzy, ale przyłapałam się na tym, że oglądam je już tylko wtedy, gdy zapraszają do studia historyków, filozofów lub pisarzy. Ludzi mówiących spokojnie i wyraźnie ludzkim językiem. Z takiej dyskusji można zabrać jakieś mądre zdanie, jakiś tytuł książki, czasem nadzieję. Chętnie słucham też dyskutujących między sobą dziennikarzy, zawsze istnieje szansa na szerszą refleksją czy analizę.

Podczas strajku kobiet zauważyłam plakaty młodych ludzi: „czas obalić dziadersów” i „polityku, spuść wzrok, gdy na ciebie patrzę”, a poniżej zdjęcia wszystkich czołowych polskich polityków. Nie tylko rządzących. To bardzo ważne przesłanie od młodej Polski dla starszej Polski. Postaram się to wytłumaczyć na przykładzie Niemiec, dużego kraju po sąsiedzku. Tak, Polska ma sąsiadów.

Nie będę Państwa oszukiwać i powiem otwarcie, skoro rubryka, do której piszę, nazywa się „Parys in Berlin”, to oznacza to mniej więcej tyle, że Polskę obserwuję, że ją odwiedzam i na pewno staram się ją zrozumieć, ale od 38 lat mieszkam w Berlinie. I z tej perspektywy patrzę na Europę. I może właśnie dlatego nie wychodzą mi te plakaty polskiej młodzieży z głowy. Pamiętam, jak całkiem niedawno w Niemczech narzekano na młodych ludzi, że nie interesują się polityką i że mają wszystko w nosie. Brzmi znajomo, prawda?

W Niemczech od lat tradycyjne media nie nadążają za nowoczesnym młodym odbiorcą. Telewizja publiczna bez przerwy jest pod obstrzałem nawet tych, którzy ją współtworzą. Padały już najróżniejsze propozycje, ostatnio zastanawiano się, czy nie zrezygnować z ARD i ZDF, I i II programu, i stworzyć tylko jeden kanał o ciekawszej, szerszej ofercie. Prawda jest bowiem taka, że i niemiecka telewizja, i niemiecki rząd straciły kontakt z młodym człowiekiem. Ujęłabym to nawet dosadniej: niemieccy politycy nie doceniają determinacji młodych i lekceważą młodzież, i właśnie dlatego tracą władzę. Od lat programy niemieckich youtuberów przyciągają więcej widzów niż popularne programy. Młody Niemiec szuka informacji w podcastach i na YouTubie. Tam odnajduje idoli i autorytety.

To niesie ze sobą nieprzewidziane skutki. W maju 2019 roku, na kilka dni przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, młody youtuber Rezo zabrał głos na temat polityki partii rządzącej. Film nazwał „Zniszczenie CDU”, a swój wywód zaczął od zdania: „Dziś przyjrzymy się CDU”, następnie przez 55 minut rozprawiał się z polityką tej partii. Twierdził, że niszczy ona życie i przyszłość niemieckiej młodzieży, nie radzi sobie ani z problemem zmian klimatycznych, ani w konfliktach zbrojnych, dba głównie o interesy zamożniejszej części społeczeństwa, w instytucjach rządowych zatrudnia niekompetentne osoby itd. Do każdego z zarzutów przytaczał fakty, badania i nagrania archiwalne. W ciągu czterech dni film „Zniszczenie CDU” obejrzało ponad 5 milionów internautów. Prawie 600 tysięcy osób polubiło nagranie, a ponad 100 tysięcy opatrzyło komentarzem. W podsumowaniu rocznym YT było to najczęściej oglądane nagranie w strefie niemieckojęzycznej. Dzisiaj film ma już ponad 20 milionów wyświetleń.

Rezo wstrząsnął Niemcami. Co to jest?! – pytali dziennikarze. Jakim prawem? – oburzali się politycy. Czy tak w ogóle można na chwilę przed wyborami? Denerwowali się wszyscy. Wszystkie kanały informacyjne zaczynały newsy od „Zniszczenia CDU” (nakręcając mu oglądalność). Czegoś takiego nikt się nie spodziewał, przecież do tej pory młodzi wychodzili na ulicę tylko z powodu zmian klimatycznych.

Gdy dziennikarze i socjolodzy przyglądali się im z szacunkiem i uwagą, reakcje polityków rządzącej koalicji w większości wyglądały tak samo: jakim prawem strajkują i nie chodzą w piątki do szkoły? Tak polityka niemiecka odpowiadała na strach i niepokój młodzieży przed klimatyczną katastrofą. Ci sami politycy, którzy przed chwilą zarzucali młodym bierność, teraz zakazywali mieszać się im do polityki.

Wróćmy jednak do wyborów. Co zrobili młodzi? Ruszyli do urn wyborczych. Co się stało z CDU i SPD? Obie partie odnotowały najgorsze w swojej historii wyniki. Łącznie straciły prawie 20 punktów procentowych w porównaniu z wyborami do europarlamentu sprzed pięciu lat. Zwycięzcami zostali Zieloni, na których w porównaniu z 2014 r. głosowało dwukrotnie więcej wyborców. Jeszcze nigdy w ogólnokrajowych wyborach nie odnieśli takiego sukcesu. Najpóźniej tego dnia Partia Zielonych stała się oficjalnie partią młodych.

Od nagrania minęły dwa lata. Rezo nadal jest zaangażowany społecznie i jest aktywny, na Instagramie śledzi go ponad milion osób. To dwa razy więcej niż gazetę „Die Zeit” i o dwieście tysięcy więcej niż tygodnik „Spiegel” czy ZDF.

To nie koniec. W styczniu Spotify ogłosił ranking najczęściej słuchanych podcastów na świecie w 2020 roku. Na jednym z czołowych miejsc znalazł się niemieckojęzyczny „Gemischtes Hack”, który prowadzi dwóch 30-latków, Felix Lobrecht i Tommi Schmitt, również satyryk. Ich podcastu słuchają regularnie miliony młodych ludzi. Prowadzący coraz częściej wspominają o jesiennych wyborach, jeden z nich wolałby kanclerkę Annalenę Baerbock (kandydatka Zielonych), drugi kanclerza z Zielonych – Roberta Habecka.

„Fest & Flauschig” to inny bardzo popularny podcast, który prowadzą muzyk Olli Schulz i dziennikarz i satyryk Jan Böhmermann. W podsumowaniach Spotify za 2019 rok ich program był jednym z najczęściej słuchanych na świecie. Dosłownie przed chwilą Böhmermann wspominał, że nie ma ochoty na kanclerza faceta w garniturze i że zdecydowanie preferuje 40-letnią Baerbock, Zieloną. Jana Böhmermanna (warto być może w tym miejscu wspomnieć, że jego rodzina ma korzenie polskie) śledzi 800 tysięcy ludzi na Instagramie. Dziennikarz prowadzi komediowy show w telewizji i liczy się z nim sama kanclerz. Pięć lat temu jego satyryczne prześmiewki na temat prezydenta Erdogana doprowadziły do kryzysu w stosunkach z Turcją i poważnej afery państwowej. Erdogan złożył wniosek o pociągnięcie satyryka do odpowiedzialności karnej z paragrafu o znieważeniu zagranicznej głowy państwa.

Wróćmy do Polski. Polska młodzież jest proeuropejska i według ostatnich statystyk po raz pierwszy od 20 lat jest wśród niej więcej ludzi o poglądach lewicowych niż prawicowych. Młodzi Polacy, tak samo jak Niemcy, swoich idoli nie szukają wśród polityków rządzących. Podcasty, kanały na YouTubie to są ich media, to one kształtują ich światopogląd. Politycy niemieccy bagatelizowali problem, lekceważąc młodych, pisowski rząd posunął się dalej, regularnie poniża młodzież i gardzi kobietami. A oni wszyscy nie zniknęli, nie zmienili poglądów i ja bym się na miejscu dziadersów zastanowiła przed następnym porównaniem symbolu na maseczkach do symbolu SS.

Polska młodzież zapamiętała ich twarze. Jak to było? „Polityku, spuść wzrok, gdy na ciebie patrzę”. Wybory za dwa lata. Może za rok.

Magdalena Parys – pisarka, laureatka Europejskiej Nagrody Literackiej, autorka powieści „Tunel”, „Magik” i najnowszej, „Książę”. Mieszka w Berlinie

 

wyborcza.pl