“Tylko brnięcie w szaleństwo może uratować jego przywództwo”. Kamiński mówi, co zostało Kaczyńskiemu

07.01.2024

W najnowszym odcinku podcastu “Allegro ma non troppo” gościem Jacka Pałasińskiego był wicemarszałek Senatu Michał Kamiński, który – jak przedstawia go prowadzący – ma bardzo szerokie spektrum doświadczeń politycznych i jest znakomitym analitykiem rzeczywistości politycznej. Rozmowa dotyczyła m.in. tego, jaki 2023 rok był dla PiS.

– To był rok testu przywództwa Jarosława Kaczyńskiego, który ten test Jarosław Kaczyński oblał. Dlaczego? Politycy PiS – bardzo słusznie – mówią: myśmy wygrali wybory. Po ośmiu latach rządzenia partia Jarosława Kaczyńskiego dostała najlepszy wynik ze wszystkich partii startujących w wyborach. I jest to fakt bezsporny. Można PiS kochać, można go nienawidzić, ale ten fakt nie ulega wątpliwości. A mimo to Prawo i Sprawiedliwość nie rządzi. Jeśli więc jakaś partia polityczna w dwudziestym którymś roku swojego istnienia i po ośmiu latach sprawowania władzy, mimo wygrania wyniku wyborów, nie jest w stanie rządzić, to co zawiodło? Zawiodło przywództwo – mówi marszałek Kamiński.

Wielu może się więc zastanawiać, czy możliwa jest egzystencja PiS bez Kaczyńskiego? Kamiński odpowiada krótko i dosadnie: – Nie.

– Kaczyński dziś to polityk, który jeszcze bardziej odrywa się od rzeczywistości, co więcej – w jakimś sensie nie ma innego wyjścia. Dlaczego on dziś nie ma innego wyjścia niż brnąć w szaleństwo? Bo tylko brnięcie w szaleństwo może uratować jego przywództwo, bo jakakolwiek racjonalizacja polskiej polityki, jakakolwiek racjonalizacja nawet na poziomie bardzo radykalnym, prawicowym, ale racjonalizacja przekazu politycznego stawia przed obozem PiS zasadnicze pytanie o… przywództwo Jarosława Kaczyńskiego – zwraca uwagę wicemarszałek Senatu.

W dalszej części wywiadu poruszono również wątek pozycji PO oraz Trzeciej Drogi, a także zmian w TVP i polskim Kościele.

 

Bajka ruska (wiersz klasyka)

Zbigniew Herbert

Postarzał się car ojczulek, postarzał. Już nawet gołąbka własnymi rękami nie
mógł zadusić. Siedział na tronie złoty i zimny. Tylko broda mu rosła do podłogi
i niżej.
Rządził wtedy kto inny, nie wiadomo kto. Ciekawy lud zaglądał do pałacu przez
okno, ale Kriwonosow zasłonił okna szubienicami. Więc tylko wisielcy widzieli co
nieco.
W końcu umarł car ojczulek na dobre. Dzwony biły, ale ciała nie wynoszono.
Przyrósł car do tronu. Nogi tronowe pomieszały się z nogami carskimi. Ręka
wrosła w poręcz. Nie można go było oderwać. A zakopać cara ze złotym tronem –
żal.