Wojna na górze? “Rząd ma wiele instrumentów, by uprzykrzyć życie Dudzie, a Andrzejek lubi luksusy”

07.01.2024

 

— Będzie prężenie muskułów ze strony prezydenta, dopóki nie dostanie po raz pierwszy w nos, a rząd może bardzo uprzykrzyć mu życie — mówi o narastającym konflikcie prezydenta z rządem były współpracownik głowy państwa.

Wnajbliższym tygodniu czeka nas kolejna odsłona wojny o media publiczne. Na dobre włączył się w nią prezydent Andrzej Duda, który na wtorek zaprosił do siebie członków Rady Mediów Narodowych. Wcześniej Duda zawetował ustawę okołobudżetową, w której zapisano finansowanie TVP. Otworzył w ten sposób ministrowi kultury drogę do rozpoczęcia procedury likwidacji mediów publicznych. Bo skoro nie mają pieniędzy na działalność, trzeba wszcząć postępowanie likwidacyjne.

Nie ma wątpliwości, po której stronie staje prezydent w sporze o media publiczne między PiS a nową koalicją rządzącą. Andrzej Duda został przywołany do porządku przez prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który pod koniec grudnia ze zniecierpliwieniem zauważył “brak aktywności” głowy państwa w obronie pisowskich nominatów w TVP. Podczas okupacji budynku publicznej telewizji przez polityków PiS, wywołanej odwołaniem szefów mediów publicznych przez ministra kultury Bartłomieja Sienkiewicza, Kaczyński mówił wprost, że prezydent “mógłby interweniować bardzo zdecydowanie i wszystko by się skończyło”.

Kilka dni później w noworocznym orędziu Andrzej Duda ostro zaatakował rząd, oskarżając go o to, że próbuje przejąć media publiczne z pogwałceniem “konstytucji, zasad państwa prawa i dobrych politycznych obyczajów”.

— Po raz pierwszy w wolnej Polsce po 1989 r. doszło do próby siłowego przejęcia mediów publicznych, wyłączono sygnał telewizyjny niektórych kanałów, a programy informacyjne przestały nadawać. Wreszcie postawiono TVP, Polskie Radio i Polską Agencję Prasową w stan likwidacji. Chciałbym powiedzieć, rządzący mogą reformować media publiczne, ale mu się to odbywać zgodnie z prawem – powiedział w orędziu Duda, jakby zapomniał, że PiS w 2015 r. przejęło media publiczne, omijając prawo i legalną Krajową Radę Radiofonii i Telewizji i powołując własną Radę Mediów Narodowych. Nawet Trybunał Przyłębskiej uznał, że RMN została powołana w sposób nielegalny.

W grudniu prezydent spotkał się z członkami Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, którzy zobowiązali się, że przygotują propozycję rozwiązania dzisiejszego konfliktu wokół mediów publicznych. Po tym spotkaniu Duda wysłał jasny sygnał, że jest otwarty na zmiany w mediach publicznych, ale na swoich warunkach. W jego ocenie jest konieczne dokończenie kadencji obecnej KRRiT, by na taki scenariusz przystał rząd. KRRiT jest zdominowana przez nominatów PiS, a jej kadencja kończy się za 4 lata. To by oznaczało, że przez ten czas PiS będzie miało wpływ na obsadę mediów publicznych.

— To nawet nie jest tak, że Duda uległ naciskom z PiS, żeby zabrał głos w sprawie mediów publicznych. On sam chce pokazać, że jest prezydentem i nie da sobie w kaszę dmuchać. Ulega podszeptom szefa gabinetu Marcina Mastalerka, który namawia go do konfrontacyjnego kursu wobec rządu, bo nie znosi Tuska – opowiada osoba znająca realia pałacu prezydenckiego.

Ale sprawa TVP to niejedyna kwestia sporna między nową koalicją a głową państwa. Różnice zdań dotyczą także sprawy skazania i wygaszenia poselskich mandatów byłym szefom CBA: Mariuszowi Kamińskiemu i Maciejowi Wąsikowi. Już po ogłoszeniu prawomocnego wyroku Sądu Okręgowego w Warszawie, skazującego obu polityków na dwuletnią odsiadkę za nadużycie uprawnień, prezydent zaangażował się w ich obronę. Duda spotkał się z Kamińskim i Wąsikiem, którzy nie uznają wyroku sądu, i oświadczył, że nie powinni iść do wiezienia, bo ich ułaskawił, a jeśli trafią za kratki, to będą więźniami politycznymi. Z kolei w obozie rządzącym panuje przekonanie, że wyrok sądu należy wykonać, a mandaty poselskie Wąsika i Kamińskiego zostały wygaszone.

Tusk świetnie znał się z Lechem Kaczyńskim z czasów gdańskich i się lubili. Nawet jak było między nimi bardzo źle, to potrafili usiąść przy winie i dojść do umiarkowanego kompromisu. Z Dudą Tusk nie ma żadnych relacji. Dlatego ich wojna będzie o wiele bardziej brutalna

Gdyby Andrzej Duda chciał zachować się jak głowa państwa i niezależny arbiter, powinien zrobić wszystko, by jak najszybciej zakończyć spór wokół Kamińskiego i Wąsika. Podważanie przez nich wyroku sądu to jawna anarchia, a prezydent przykłada do tego rękę. Pomaga w ten sposób PiS, któremu chodzi o to, by wywołać wrażenie chaosu i tego, że nowa władza – w tym marszałek Sejmu, który ewidentnie pogubił się w sprawie Kamińskiego i Wąsika – sobie nie radzi.

Duda mógłby przeciąć sprawę jednym podpisem, gdyby ponownie ułaskawił polityków PiS. Upiera się jednak, że jego poprzednia decyzja, ogłoszona jeszcze przed uprawomocnieniem się wyroku, jest w mocy.

— Prezydent nie chce ponownie ułaskawić Wąsika i Kamińskiego, bo to byłoby przyznaniem się do tego, że poprzednie ułaskawienie było błędem, a on tak nie sądzi. Choć nie wykluczam, że ostatecznie tak to się skończy, bo naciski z Nowogrodzkiej będą wielkie – przewiduje polityk bliski prezydentowi. Dodaje, że Jarosław Kaczyński nie wyobraża sobie, że Wąsik i Kamiński mogą znaleźć się za kratkami. — Prezes zrobi wszystko, by ocalić Kamińskiego i Wąsika. Duda o tym wie i wcale nie wykluczam, że chce doprowadzić do takiej sytuacji, by prezes musiał go prosić o ponowne ułaskawienie jego ludzi. W ten sposób Duda wziąłby rewanż za lata upokorzeń i lekceważenia przez Kaczyńskiego – kreśli scenariusz mój rozmówca.

Postępowanie prezydenta Polacy oceniają jednoznacznie. Prawie co drugi badany w sondażu SW Research dla portalu rp.pl uważa, że Andrzej Duda kieruje się interesem PiS. Na pytanie, czym kieruje się Duda w relacjach z rządem Tuska, 44,6 proc. badanych odpowiedziało, że “interesem PiS”, a tylko 20,4 proc. badanych uznało, że “interesem Polski”. 16,9 proc. respondentów odpowiedziało, że prezydent kieruje się jednym i drugim, a 18,1 proc. nie miało zdania. To oznacza, że mimo iż PiS przestało rządzić, Andrzej Duda nie zdołał wybić się na niepodległość. Większość badanych wciąż uważa go za prezydenta PiS.

W noworocznym orędziu Duda zapewniał, że “jest gotowy do współpracy z rządem Donalda Tuska, ale i przygotowany na sytuację, że rząd takiej współpracy nie będzie chciał”. Czy to oznacza zapowiedź nowej wojny na górze, a kohabitacja nowej koalicji z prezydentem będzie przypominać tę z czasów pierwszych rządów Donalda Tuska i prezydentury Lecha Kaczyńskiego? Symbolem tamtego sporu stała się “wojna o krzesło”, gdy rząd odmówił samolotu prezydentowi Kaczyńskiemu, by nie mógł polecieć do Brukseli na szczyt Rady Europejskiej.

Wtedy Tusk zwrócił się do Trybunału Konstytucyjnego, by rozstrzygnął spór o to, kto ma reprezentować Polskę na szczytach Rady Europejskiej. TK uznał, że prezydent może jeździć na szczyty, ale i tak jest związany decyzjami rządu.

— Tusk świetnie znał się z Lechem Kaczyńskim jeszcze z czasów gdańskich i się lubili. Nawet jak było między nimi bardzo źle, to potrafili usiąść przy winie i dojść do umiarkowanego kompromisu. Z Dudą Tusk nie ma żadnych relacji. Dlatego ich wojna będzie o wiele bardziej brutalna – przewiduje polityk bliski premierowi.

Na razie prezydent dał do zrozumienia Tuskowi, że politykę europejską zostawia rządowi, za to chciałby, żeby jego domeną były NATO i ONZ. Ale polityka zagraniczna też może być polem konfliktu. Andrzej Duda przeforsował w poprzedniej kadencji ustawę, która nakazuje rządowi konsultowanie z nim obsady stanowisk w Unii Europejskiej, np. polskiego komisarza w UE.

— Andrzej jest mentalnym pisowcem i myśli tak, jak PiS. Jeśli ktokolwiek spodziewał się, że po utracie władzy przez PiS nagle zmieni się w umiarkowanego centrystę, był naiwny – mówi zaufany człowiek prezydenta. Dodaje, że choćby kwestia zmian w wymiarze sprawiedliwości może być polem kolejnego konfliktu między rządem a prezydentem. Rząd będzie chciał jak najszybciej rozwiązać kwestię neo-KRS i powołanych przez nią neo-sędziów, a prezydent już zapowiedział, że na żadne podważanie statusu sędziów mianowanych przez nową Krajową Radę Sądownictwa się nie zgodzi.

Z kolei były bliski współpracownik Andrzeja Dudy uważa, że wojna z Tuskiem prezydentowi się nie opłaci.

— Będzie prężenie muskułów ze strony prezydenta, dopóki nie dostanie po raz pierwszy w nos. Rząd ma bardzo wiele instrumentów, by uprzykrzyć mu życie. Może wymienić mu funkcjonariuszy SOP, do których się przyzwyczaił i dać kompletnie nieznanych. Może jego ludziom odebrać poświadczenia bezpieczeństwa, co utrudni im pracę. No i może obciąć prezydentowi budżet, a Andrzejek lubi luksusy, zimą narty w Wiśle, latem skuter wodny w Juracie – wylicza mój rozmówca.

Najbardziej prawdopodobny jest scenariusz, że do końca prezydentury będzie trwało przeciąganie liny między rządem a prezydentem. Duda, za namową ambitnego Mastalerka, będzie próbował korygować kurs rządu, czasem wywołując ostre awantury, a Tusk – na ile się da – będzie omijał prezydenta i wprowadzał zmiany pozaustawowo.