Michalik: Kaczyński to tchórz. Jeden z największych, jakich wydała polska polityka

Moim zdaniem walcząc o TVP, Kaczyński nie walczy o PiS, tylko o swoją pozycję w PiS, a to wielka różnica. W ogóle wiele rzeczy, które Kaczyński zrobił lub kazał robić swoim ludziom przez ostatnich 8 lat, nie służyło, jak wielu sądzi, dobru partii, tylko jemu samemu – budowaniu jego władzy i siły. Wykorzystał do tego nawet tragiczną śmierć swojego brata bliźniaka, można więc sobie wyobrazić, jaką ma na tym punkcie obsesję.

Dla Jarosława Kaczyńskiego bowiem, od zawsze najważniejszy jest Jarosław Kaczyński. Nie ma w życiu tego człowieka (a śledzimy je od dziesięcioleci, ze względu na sprawowane przez niego funkcje publiczne) niczego, co byłby w stanie przedłożyć nad swój własny interes.

Lista osób, które Kaczyński skrzywdził w trakcie swojej działalności publicznej, którym uprzykrzył i zatruł życie, złamał je lub odebrał, jeśli nie w znaczeniu dosłownym to w rozumieniu śmierci cywilnej, jest bardzo długa. Są na niej jego najbliżsi współpracownicy, jest rodzina, i znajomi i współpracownicy, których wykorzystał, którym złamał kariery albo zrobił wielkie świństwa.

Kaczyński nie jest strategiem

Prezes PiS, wbrew powszechnej opinii, nie jest strategiem, czego dowiódł nie raz. Przeciwnie, jego siłą była zawsze – no właśnie – po prostu naga siła: zastraszanie, skrajna brutalność, szantaż, terror, przekupstwo, likwidacja cywilna i polityczna przeciwników lub tych, co się zwyczajnie z nim nie zgadzali, nienawiść i strach, a nie umiejętność przewidywania i tworzenia alternatywnych scenariuszy rozwoju sytuacji.

Nazywanie go strategiem było zwyczajnym lizusostwem tych, którzy dla własnej korzyści próbowali mu się przypodobać, jak już dziś wiemy, nie tylko polityków, ale i usłużnych dziennikarzy. I to by było na tyle.

Kiedy zdejmiemy z Kaczyńskiego zasłonę utkaną z bajań pochlebców i symetrystycznych iluzji zostaje naga prawda, czyli mały charakterologicznie, mściwy, podejrzliwy, pamiętliwy, agresywny i histeryczny satrapa, który nie dostrzega swojego zaślepienia i słabości. I tchórz. Jeden z największych, jakich wydała polska polityka. A trzeba przyznać, że konkurencja jest spora.

O co martwi się Kaczyński?

Kaczyński powiedział ostatnio, że jeśli rząd Tuska zlikwiduje TVP, to na tym się nie skończy. Oczywiście ma rację – to dopiero początek przywracanie praworządności i likwidowania aparatu nienawiści. Opinia ta wyraża po prostu najskrytsze obawy prezesa PiS, który bynajmniej nie martwi się o Polskę, tylko o siebie.

Jeśli Kaczyński przestanie być najważniejszym człowiekiem w PiS, to będzie tam nikim. Niższa pozycja niż wodza, nieomylnego pana swoich wiernych służących, nie wchodzi dla niego w grę. W jego przypadku możliwa jest tylko opcja zero–jedynkowa: wszystko albo nic. Albo będzie dzierżył w PiS pełnię władzy, albo zmiecie go rewolucja.

Przypuszczam, że jak zawsze w takich wypadkach, Kaczyński jest przez wielu ważnych polityków swojej partii szczerze nienawidzony i zapewne wielu z jego rzekomych popleczników marzy o jego politycznym końcu.

Swoją zapiekłością, odklejeniem od rzeczywistości, fatalnymi diagnozami politycznymi, Kaczyński sam postawi się w sytuacji nie tylko wroga publicznego Polski numer jego, ale także osobistego wroga wielu ludzi w PiS. I jestem pewna, że od dawna, jedynie przekonanie o nieograniczonej władzy prezesa i nieopłacalności puczu powstrzymywało wielu ludzi z PiS od rzucenia mu się do gardła.

Kaczyńskiego nikt już nie obroni

Dziś, kiedy te powody ustają, Kaczyński wie, że do nikogo już nie może odwrócić się plecami. Jego wiek i zła kondycja sprawiają, że nie zdoła już nigdy odbudować pozycji, która gwarantowała mu przez lata lojalność i nietykalność, nawet tych, których katował swym okrucieństwem.

Nikt też nie obroni go przed gniewem Polaków, którym zabrał kawał życia i z chciwości i podłości zdewastował Ojczyznę. Oraz pośrednio zabił konkretne żony i córki, ofiary obłąkanych przepisów antyaborcyjnych wprowadzonych za jego rządów.

Niewykluczone, że zagrożona będzie też wolność osobista Kaczyńskiego, kiedy zajmą się nim prokuratura i sądy.

Kaczyński nie walczy więc dziś o PiS, walczy o siebie – także dosłownie.