W PiS narasta zmęczenie prezesem. “Jego pomysły budzą panikę”

01.02.2024

 

Publicznie prawie nikt nie ma odwagi, ale po cichu mówią o tym otwarcie – wielu polityków PiS nie rozumie, dokąd wiedzie ich Jarosław Kaczyński. W partii narasta zmęczenie jego kolejnymi zaskakującymi deklaracjami. I lęk, że z takim przywództwem Prawo i Sprawiedliwość zmierza na manowce.

Kolejny pomysł prezesa Kaczyńskiego budzi w PiS-ie już nawet nie zdziwienie, ale wręcz panikę. Nie dlatego, że jest specjalnie dla partii groźny. Chodzi o to, że nie wiadomo jak go tłumaczyć, bo nikt rozsądny w niego nie wierzy. A po drugie, wielu naszych rozmówców boi się, że prezes wróci do koncepcji budowy partyjnej telewizji i że trzeba będzie coś z tym zrobić. A najpewniej zacząć szukać pieniędzy, co jest w tej chwili bardzo trudnym zadaniem.

– Prezes chyba nie do końca rozumie, jakie mamy w tej chwili możliwości – mówią nasi rozmówcy bardzo delikatnie, prawie niezauważalnie krytykując swojego szefa.

Takiej krytyki jest coraz więcej, bo i prezes ma coraz więcej zaskakujących pomysłów. Projekt budowy nowej prawicowej telewizji zaskoczył nawet polityków PiS, którzy byli pewni, że teraz partia ma inwestować w Telewizję Republika. Sprawę opisała także Wirtualna Polska, która powołując się na rozmowy ze środowiska Prawa i Sprawiedliwości pisze także o dużym niezadowoleniu w samej telewizji Tomasza Sakiewicza.

– Oczywiście, że po aferze w TVP zaczęły pojawiać się różne pomysły. Tylko to tak raczej w ramach wewnętrznej dyskusji, bez specjalnego przekonania. Nikt się nie spodziewał, że prezes wyjdzie z tym na zewnątrz – słyszymy od naszych rozmówców.

Ale wyszedł. Bo prezes tak już ma, że opowiada publicznie rzeczy, które do niego trafiają. Jeśli oczywiście uzna, że są one do czegoś potrzebne. A nowa telewizja jest mu potrzebna. Najlepiej z nowymi ludźmi. Bo prezes Kaczyński po pierwsze naprawdę uważa, że zarobki byłych pracowników TVP był niemoralne i zdecydowanie za duże. Nie bardzo chciałby, żeby takie historie przyklejały się do partii. Ale po drugie – i najważniejsze – to nie są ludzie, których prezes zna i szanuje, tylko wieczni pretendenci do ucha i serca Jarosława Kaczyńskiego. Prezes wolałby mieć telewizję opartą na bardziej sprawdzonych i pewniejszych ideowo. Tyle że to – i w PiS mówią o tym otwarcie – wyłącznie sfera marzeń. Takiej telewizji zbudować się teraz zwyczajnie nie da, zwłaszcza że nie zrobiono tego przez osiem lat tłustych.

Kolejny problem to wcześniejsze wybory. Kiedy prezes Kaczyński ogłosił na sejmowym korytarzu, że potrzebny jest nowy rząd, czyli skrócenie kadencji obecnego Sejmu, kilku polityków PiS zbladło, a paru złapało się za głowy.

– Mnie nie stać na kolejną kampanię – rozkłada ręce jeden z naszych rozmówców.

Partię oczywiście stać, ale skoro nie udało się pokonać opozycji w znacznie bardziej sprzyjających warunkach z własną telewizją, pieniędzmi na akcje promocyjne z ministerstw i prawie nieograniczonymi funduszami ze spółek Skarbu Państwa, to teraz nie da się tym bardziej. Część naszych rozmówców zupełnie poważnie zaczęła się bać o swoje wywalczone – z niemałym trudem i tak niedawno – miejsca na Wiejskiej. Kiedy Tusk podjął grę prezesa we wzajemne straszenie się wyborami, w PiS-ie naprawdę zapanował niepokój, że jak tak dalej pójdzie, to partia przegra już nie tylko praktycznie, ale także formalnie. Politycy PiS dość desperacko chwycili się zapowiedzi Donalda Tuska, żeby jakoś pogrzebać plan prezesa.

I tak jest niemal codziennie. Prezes ma plan, a wszyscy wiedzą, że ten plan jest albo zupełnie surrealistyczny, albo nierealny, albo po prostu niezrozumiały. Politycy PiS nie tylko nie wiedzą, jak to tłumaczyć dziennikarzom, ale przede wszystkim jak to wytłumaczyć sobie i działaczom niżej, o co właściwie chodzi.

– Ludzie pytają coraz częściej, co prezes miał na myśli. Czy szykować się na kampanię, czy są jakieś plany na demonstracje, czy wiemy co dalej. I niestety często nie wiemy – rozkładają ręce nasi rozmówcy.

To nie jest otwarta krytyka prezesa Kaczyńskiego, bo na tę niewielu w PiS jest w stanie sobie pozwolić. Chyba tylko były minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski, który otwarcie mówi, że Wąsik i Kamiński być może nie powinni startować do PE, bo wisi nad nimi afera gruntowa. Reszta wyraża wątpliwości bardzo ostrożnie, ale też nasi rozmówcy sugerują, że w partii ruchy frakcyjne przybrały ostatnio na sile i coraz częściej mówi się o tym, że przecież prezes kiedyś odejdzie.

– To oczywiście nie jest sprawa na za miesiąc czy dwa – szybko zaznacza mój rozmówca, kiedy dopytuję, czy jest jakiś horyzont czasowy. – Ale musimy brać pod uwagę, że to się kiedyś stanie.

W partii pojawiły się pomysły, że prezes może zostać “prezesem na zawsze”. Pełnić funkcję honorową do końca życia. Honorowym prezesem PiS był Lech Kaczyński, kiedy przekazał władzę w partii bratu. Niektórzy nasi rozmówcy zachwalają takie rozwiązanie. Ich zdaniem dzięki niemu odchodzenie ze stanowiska byłoby dla prezesa łatwiejsze. A dla partii mniej kosztowne, bo działacze byliby spokojni, że niezależnie od tego, kto wygra wojnę frakcji i tak prezes będzie miał na wszystko oko. I wkroczy, jakby działo się coś złego.

Być może byłoby to mniej kosztowne na etapie walki o władzę, ale oznaczałoby, że prezes władzy tak naprawdę nie odda. A to może PiS kosztować kolejne porażki. Dwie trzecie pytanych w sondażu dla “Rzeczpospolitej” zadeklarowało, że prezes powinien przejść na emeryturę. Prezes jednak nie ma zwyczaju kierować się sondażami, a ostatnio także coraz rzadziej chłodną polityczną kalkulacją. Niektórzy nasi rozmówcy mówią “prezes nie skończy, póki Tusk nie zostanie połamany. Definitywnie”. To oznacza, że dyskusja o odejściu prezesa może trwać jeszcze bardzo długo.

 

https://twitter.com/AiwlysSteele1/status/1752957547005215013

Marszałek Sejmu komentuje decyzję Andrzeja Dudy. Mówi o “szantażach prezydenta”

“Prezydent wyszedł na chwilę ze swojej bańki do narodu i podpisał budżet. Po czym wrócił do swojego świata: swoich sędziów, swoich trybunałów, swojej partii. Dobrze, że wyszedł, szkoda, że wrócił. Tu nikt nie czeka na kolejny odcinek sagi o Kamińskim i Wąsiku. Sąd orzekł, panowie nie są posłami, nie będą uczestniczyć w obradach. Kropka. Nie zmienią tego żadne szantaże pana prezydenta” — napisał Szymon Hołownia.

01.02.024

Prezydent podjął decyzję w sprawie ustawy budżetowej. Ogłaszając swoją decyzję o skierowaniu jej do Trybunału Konstytucyjnego ze względu na brak udziału w obradach Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, zaznaczył, że “analogiczne działania będą podejmowane przez Prezydenta RP każdorazowo w przypadku uniemożliwienia posłom wykonywania ich mandatu, pochodzącego z wyborów powszechnych”.

Decyzja spotkała się z reakcją marszałka Sejmu. “Prezydent wyszedł na chwilę ze swojej bańki do narodu i podpisał budżet. Po czym wrócił do swojego świata: swoich sędziów, swoich trybunałów, swojej partii. Dobrze, że wyszedł, szkoda, że wrócił” – napisał Szymon Hołownia.

“Tu nikt nie czeka na kolejny odcinek sagi o Kamińskim i Wąsiku. Sąd orzekł, panowie nie są posłami, nie będą uczestniczyć w obradach. Kropka. Nie zmienią tego żadne szantaże pana prezydenta” — dodał.

Donald Tusk chwilę po ogłoszeniu decyzji w sprawie budżetu także skomentował decyzję Andrzeja Dudy. “Budżet podpisany i o to chodziło. Reszta bez znaczenia” — ocenił premier.

onet

https://twitter.com/Ten_Psycholog/status/1752996688208228654