Poseł Solidarnej Polski Janusz Kowalski zorganizował dziś kolejną konferencję nt. konieczności zawetowania budżetu Unii Europejskiej przez nasz rząd.
Konferencji przyglądał się Radosław Sikorski (KO), który postanowił interweniować:
„Panowie okłamujecie Polaków, jeżeli chodzi o Unię Europejską na przykład w tym, że praworządność jest zagrożeniem dla suwerenności” – przerwał Kowalskiemu.
„Jesteście pierwszą ekipą Ministerstwa Sprawiedliwości w jakimkolwiek kraju europejskim, która jest przeciwko praworządności” – dodał.
Kowalski, próbował się bronić, twierdząc, że Polska jest szantażowana, jak w 2009 r., gdy Gazprom z Federacji Rosyjskiej przestał wysyłać do nas gaz.
„Wtedy świętej pamięci prezydent Lecha Kaczyńskiego, którego pan również był współpracownikiem i również PiS, prezes Jarosław Kaczyński w sytuacji, kiedy Polska była szantażowana przez Federację Rosyjską, stanęli po stronie rządu PO, ponieważ to jest właśnie polska racja stanu” – powiedział członek SP, dodając, że polski rząd jest obecnie szantażowany przez Republikę Federalną Niemiec.
„Polska po prostu kolejny raz przegrała głosowanie 25:2, bo przegrywacie kolejne głosowania, bo nie umiecie negocjować” – odrzekł na to Sikorski.
„Jeśli ktoś kogoś szantażuje, a nas dzisiaj Niemcy i Bruksela szantażują, chcąc wprowadzić rozporządzenie, które jest niezgodne z europejskim traktatem, pana obowiązkiem – jako obywatela Polski i byłego ministra spraw zagranicznych – jest stanąć po stronie Rzeczypospolitej” – zripostował rozmówca polityka KO.
Sikorski, w odpowiedzi, ocenił, że to Solidarna Polska szczuje, ale przeciw UE. Dalsza kłótnia zeszła m.in. na sprawę… Trybunału Konstytucyjnego.
To nie pierwsze podobne zachowanie Radosława Sikorskiego – europoseł już kiedyś w podobny sposób zakłócił eurosceptyczną konferencję nacjonalistów z Konfederacji.
Jarosław Kaczyński wychodzący do pracy w poplamionej marynarce, który źle zapiął, jest jakby metaforą obecnego stanu jego partii i rządu. To nie jest PiS w fazie imperialnej.
Polecam wybitny esej Piotra Gajdzińskiego:
Możemy się oszukiwać i zaklinać rzeczywistość, ale mamy w Polsce stan wojny domowej. Na razie „zimnej”, ale od prawdziwej wojny dzieli nas bardzo niewiele. Sytuacja jest tym bardziej niebezpieczna, że politycy obozu władzy albo nie dostrzegają stanu wrzenia, albo lekceważą go i próbują wygrać dla siebie – pisze Piotr Gajdziński.