Do kuriozalnej sytuacji doszło wczoraj (08.02.2021) w trakcie Porannej rozmowy na antenie RMF FM. Gościem stacji radiowej był Kamil Bortniczuk. W pewnym momencie gospodarz spotkania Robert Mazurek po kolejnej nieudanej próbie zadania pytania pożegnał go słowami: „To ja już sobie pójdę”. Dziennikarz opuścił studio a polityk…monologował dalej.
Jak doszło do opisanego wyżej finału rozmowy? W internetowej części wywiadu „poruszany był temat ewentualnej „zdrady Gowina”, który – jak twierdzi poseł Porozumienia – już w kwietniu gotów był zostać premierem opozycji” – czytamy na rmf24.pl.
Dziennikarz próbował dociec w czym tkwi przyczyna rozłamu wewnątrz Porozumienia i dlaczego skoro spór o wybory prezydenckie trwał już w kwietniu to Bortniczuk „dopiero teraz dramatyzuje”?
„Pan oczywiście umniejsza kwestie statutowe, a kwestie statutowe od października mają kluczowe znaczenie w naszym sporze – odpowiedział poseł Bortniczuk. Praprzyczyną tego sporu był podział na dwie grupy w partii, czyli na grupę bezwzględnych lojalistów i na grupę ludzi, którzy oczekują budowania partii republikańskiej. Prawdziwie. I kiedy ci lojaliści przegrali głosowanie… – tłumaczył gość Mazurka. Gospodarz program przerwał jednak posłowi, komentując: Wielkie słowa, tak naprawdę chodzi o to, kto przejmie władzę w partii”.
Chodzi o sam styl sprawowania tej władzy – zdążył dodać polityk.
Następnie Mazurek oddał mikrofon Bortniczukowi uznając, że ten potrzebuje czasu na „wygadanie się”. Dziennikarz miał nadzieję, że po 30 sekundach, które podarował swojemu gościowi będzie mógł prowadzić rozmowę i podjął próbę zadawania mu pytań. Próba okazała się bezskuteczna.
„Bardzo państwu dziękuję, to była próba rozmowy z posłem Kamilem Bortniczukiem, który nie pozwala sobie zadać pytania, ale za to chętnie wygłosi monolog. Więc ja państwa zostawiam z Kamilem Bortniczukiem, jeżeli pan poseł będzie chciał jeszcze poopowiadać coś, to damy mu tę szansę” – powiedział Robert Mazurek
Sąd Okręgowy w Opolu rozpatrzył sprawę Tomasza Komendy, który domagał się od państwa wypłacenia zadośćuczynienia oraz odszkodowania w wysokości 19 mln zł. Sąd zdecydował o tym, aby przekazać mu 12,8 mln zł, co i tak stanowi najwyższe zadośćuczynienie w historii polskiego wymiaru sprawiedliwości – podaje „Wyborcza”.
Komenda dostanie te pieniądze za krzywdy doznane podczas pobytu w więzieniu. Mężczyzna został niesłusznie skazany za zamordowanie i zgwałcenie dziewczynki.
„Tomasz Komenda był traktowany w więzieniu jak śmieć. Trafił tam jako morderca małej dziewczynki. A każdy wie, jak współwięźniowie traktują takie osoby. Miał depresję, wciąż pozostaje pod obserwacją psychologa. Ma traumę porównywalną z tą, którą mają żołnierze powracający z brutalnych wojen” – mówi jego mecenas.
Krzywdzony przez współwięźniów mężczyzna dwukrotnie próbował się zabić. Samobójstwo usiłowała popełnić również jego matka.
Na co Komenda przeznaczy pieniądze zadysponowane dla niego przez sąd? Planuje między innymi założyć fundację, która będzie się zajmowała organizowaniem pomocy dla nieprawidłowo potraktowanych przez polski wymiar sprawiedliwości. Pieniądze przydadzą mu się również na rozpoczęcie działalności gospodarczej.
Co więcej, pierwotnie sprawę Komendy miał rozpatrzeć sąd we Wrocławiu, czyli ten, który przed laty niesłusznie skazał go na 25 lat więzienia za morderstwo i gwałt. Dlatego też Sąd Najwyższy zadecydował o przeniesieniu sprawy do Opola.
O 18 latach straconego życia Komendy zadecydowały takie nikczemne postaci, jak Lech Kaczyński, Zbigniew Ziobro, Adam Bielan. To jest zło, które ciągle w PL ma się dobrze i rządzi.
Ulubieniec pisowskich polityków ksiądz pedofil Andrzej Dymer na swoje chrześcijańskie wałki dostał przeszło 10 milionów.
Prokuratorzy mają ostro ścigać przedsiębiorców otwierających teraz swoje firmy. Szybko stawiać im zarzuty karne, zamykać ich biznesy i oskarżać. Takie polecenie wydał wszystkim śledczym jeden z zastępców Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobry.