Archives for posts with tag: Łukasz Rogojsz

Polska opinia publiczna poznała jak dotąd zaledwie pięć nazwisk ofiar inwigilacji systemem szpiegującym Pegasus. Zdaniem Johna Scotta-Railtona, starszego analityka Citizen Lab, rację może mieć poseł Marek Suski, który nie tak dawno mówił o setkach inwigilowanych osób. To oznaczałoby, że na razie w tej sprawie widzimy jedynie wierzchołek góry lodowej.

Więcej o Pegasusie, który został użyty setki, a raczej tysiące razy >>>

Ofiary ataku systemem szpiegującym Pegasus mogą nie tylko stracić swoje cyfrowe życie na rzecz inwigilującego je rządu. John Scott-Railton, ekspert z ośrodka Citizen Lab, tłumaczy w rozmowie z Gazeta.pl, że poważne konsekwencje ataku Pegasusem mogą czekać ofiary nawet już po faktycznym zaprzestaniu inwigilacji.

O wiecznych możliwościach Pegasusa i rozmowa Johnem Scott-Railtonem, starszym analitykiem Citizen Lab >>>

 

Ledwie kilka dni temu Marek Suski powiedział, że skala inwigilacji Pegasusem nie jest wielka, bo sięga raptem kilkuset osób rocznie. Teraz Najwyższa Izba Kontroli twierdzi, że padła ofiarą masowych cyberataków. Jeśli okaże się, że stoi za tym rząd, a do zinfiltrowania NIK-u użyto systemu Pegasus, teza o śmierci demokracji w Polsce wreszcie znajdzie odzwierciedlenie w rzeczywistości.

Więcej o Pegasusie, który oznacza śmierć demokracji >>>

Czy Kaczyński traci władzę? Chętnie podążyłbym śladem paru wyjątkowo rozentuzjazmowanych niepisowskich publicystów, ale nie podążę. W Polsce po roku 2015 mit, że Kaczyński już nie rządzi, że całkiem oszalał, że uniemożliwia mu rządzenie kolano… nie spełnił nigdy funkcji mobilizacyjnej. Ci, którzy go używali, dochodzili do wniosku, że skoro ich zdaniem Kaczyński nie rządzi, a jednak rządzi, to winna jest opozycja, a dokładniej PO, Schetyna, Budka czy Tusk – pisze Cezary Michalski.

Znakomity esej Cezarego Michalskiego >>>

 

Po wielu miesiącach trudnych negocjacji i kolejnej prawnej batalii z Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej polski rząd ogłosił, że doszedł do porozumienia z Czechami w sprawie kopalni w Turowie. Rzecz w tym, że to rozwiązanie problemu, który sam rząd wywołał. Teraz natomiast zapłaci za jego rozwiązanie ponad pół miliarda złotych, a Polaków przekonuje, że to wielki sukces.

Więcej o klęsce Morawieckiego ws. Turowa, za którą zapłacimy my, a nie te pokraki rządowe >>>

Do pewnego momentu Kaczyński chciał tę ustawę przeprowadzić, bo jednak jego osobiste zaangażowanie było ponad miarę. Zresztą nieprzypadkowo pojawiło się określenie lex Kaczyński. Natomiast potem było jasne, również dla niego, że nie będzie tu większości, że frakcja antyszczepionkowa PiS-u wraz z Solidarną Polską jest za silna. Na tę porażkę Kaczyński był przygotowany. Nie zmienia to faktu, że to okazanie słabości, że ten obóz nie jest już obozem, którym można rządzić twardą ręką, tak jak w pierwszej kadencji, że następuje proces dekompozycji. To nie jest jednak jeszcze faza definitywnego rozpadu, na to trzeba jeszcze poczekać – mówi prof. Aleksander Hall, były opozycjonista, minister w rządzie T. Mazowieckiego.

Rozmowa z prof. Aleksandrem Hallem >>>

 

O tym, czy polskie prawo ma nadrzędną rolę nad prawem unijnym, Trybunał Konstytucyjny zdecyduje dopiero pod koniec września (o ile znów nie przełoży rozprawy). Zwłoka jest jednak korzystna dla Zjednoczonej Prawicy. To element arcyważnej rozgrywki pomiędzy Polską i Unią Europejską. Stawką jest przyszłość polskiego Krajowego Planu Odbudowy.

Więcej o walce władzy pisowskiej z Komisją Europejską >>>

„Musimy powstrzymać działania hybrydowe prowadzone według scenariusza pisanego w Mińsku” – stwierdził premier Mateusz Morawiecki. Mariusz Kamiński przejęzyczył się, mówiąc o stanie wojennym. Stanu wyjątkowego nie wprowadził żaden polski rząd po upadku komunizmu.

Więcej o stanie wojennym, tfu, wyjątkowym >>>

– Świat nie chce pamiętać o tych wydarzeniach. Świat mówi, że sprawcami mordów byli naziści. Nie wiemy – któż to byli naziści? Podobna sytuacja jest, jeśli chodzi o stronę rosyjską – mówił szef Ministerstwa Obrony Narodowej, Mariusz Błaszczak, podczas obchodów rocznicy wybuchu II wojny światowej na Westerplatte.

Więcej o szwejowatym Błaszczaku >>>

“Kiedy w zeszłym roku były ewidentne przesłanki, stan nadzwyczajny nie został wprowadzony. A w sytuacji, kiedy nie ma takiego zagrożenia, rząd go wprowadza, żeby móc ograniczyć dopływ informacji” – mówi OKO.press Michał Wawrykiewicz, adwokat, współzałożyciel inicjatywy Wolne Sądy.

Wywiad z mecenasem Michałem Wawrykiewiczem na temat stanu wyjątkowego >>>

 

Aktywiści sprzeciwiający się nieludzkiemu traktowaniu uchodźców na granicy w geście obywatelskiego nieposłuszeństwa próbowali zniszczyć fragment zasieków na granicy.

Więcej o walce z ogradzaniem Polski, robienia z ojczyzny więzienia >>>

Coraz wyraźniej widać, że obóz władzy nie ma czasu, by rządzić, bo zajęty jest bardzo walką o koryto we własnych szeregach. Ech, osłabić Morawieckiego, wysforować siebie i swoich ludzi… to marzenie jego kolegów partyjnych i stają oni na uszach, byle ten cel osiągnąć.

Więcej o walce o koryto >>>

 

Krzyż Solidarności Walczącej, który otrzymał ostatnio premier Morawiecki, to odznaka organizacyjna ustanowiona przez jego ojca. Nadaje ją kapituła, w której zasiadają koledzy i przyjaciele obu Morawieckich – dziś członkowie władz państwowych spółek i NGOsów z państwowymi dotacjami.

Więcej o tym, jak burak Morawiecki za państwową kasę kupuje sobie kartoflane odznaczenia >>>

Ostatnie tygodnie w Platformie Obywatelskiej to zatrzęsienie możliwych scenariuszy powrotu Donalda Tuska do krajowej polityki. Suflowali je zarówno jego stronnicy, jak i ci, którzy na powrocie byłego premiera chcieli coś ugrać. Dzisiaj wszystko wskazuje, że Tusk faktycznie wróci. Ale to wcale nie musi oznaczać dla Platformy czasów spokoju i prosperity.

Więcej o rewolucyjnych zmianach w Platformie >>>

W naszych badaniach opinii publicznej, przeprowadzonych przez Centrum Studiów nad Demokracją, Społeczeństwem Obywatelskim i Elitami Politycznymi Collegium Civitas, widać, że wyborcy PiS są coraz bardziej osamotnieni w opiniach. W poglądach na funkcjonowanie demokracji nawet odstają od tych, którzy deklarują, że nie pójdą do wyborów, nie mają swojego kandydata, nie mówiąc już o wyborcach partii opozycyjnych – mówi dr Robert Sobiech, socjolog z Collegium Civitas. I dodaje: – Sądzę, że ta przepaść pomiędzy PiS i jego wyborcami a całą resztą jeszcze się pogłębia. To wyraźny sygnał, że PiS nie może liczyć na dodatkowych wyborców. W przypadku polityków kierunek jest wręcz odwrotny, coraz częściej chcą opuszczać partię, niż do niej dołączać.

Do tej pory filarem polityki PiS była realizacja planu rządzenia bez zawracania sobie głowy konsultacjami, dialogiem społecznym, uzgadnianiem różnych interesów. Teraz będzie musiał uzgadniać każdy projekt ustawy z małymi partiami czy grupami polityków. Na pewno rządzenie staje się trudniejsze, tym bardziej, że

Rozmowa z dr. Robertem Sobiechem >>>

 

Partia dysponująca największą w Polsce władzą po 1989 roku i łapczywie prywatyzująca państwo poległa w starciu z (wykreowanym przez siebie) polskim imposybilizmem. To najciekawszy wniosek z wywiadu Jarosława Kaczyńskiego dla Interii. Ale z tej rozmowy ciekawych rzeczy o Zjednoczonej Prawicy dowiadujemy się znacznie więcej.

Więcej o wywiadzie z Kaczyńskim >>>

„Polski ład” jest zbudowany na bezwzględnej, podporządkowanej wyłącznie budowaniu politycznej potęgi PiS, redystrybucji publicznego pieniądza. Od grup, które na PiS nie głosują, do grup, które są zapleczem wyborczym tej partii. „Polski ład” jest ostatecznym zanegowaniem transformacji, jej wartości i jej realnych osiągnięć. Wolności politycznej i gospodarczej przeciwstawia paternalizm i etatystyczne nostalgie. A równości szans, którą gwarantować miało państwo prawa, przeciwstawia równość żołądków – pisze Cezary Michalski.

Wybitny esej Cezarego Michalskiego o zniszczonej Polsce przez Kaczyńskiego >>>

 

– Nieprzewidzianym skutkiem działań Zjednoczonej Prawicy jest bardzo ostre pójście młodego pokolenia w lewo. Tego się już nie odkręci – mówi w rozmowie z Gazeta.pl socjolog polityki prof. Paweł Ruszkowski. Jak zaznacza, w Polsce trwa społeczno-polityczna transformacja, w ramach której “rosną w siłę dwa przeciwstawne obozy, czyli lewica i prawica”. – Przy czym lewica w ostatnich kilku latach urosła zdecydowanie bardziej – zauważa.

To jaki scenariusz jest na stole? Politycznie premier Morawiecki z pandemii wyjdzie potwornie poobijany. Zmiana może być konieczna.

Mateusz Morawiecki nie zbudował w PiS-ie swojej frakcji i jego pozycja polityczna będzie trudna do obrony. Traci też poparcie elektoratu, co pokazują dane CBOS-u – w grudniu 2020 32 proc. robotników wykwalifikowanych deklarowało się jako zwolennicy rządu Morawieckiego; w marcu 2021 roku – jedynie 22. Podobnie jeżeli chodzi o zaufanie do szefa rządu w tej grupie zawodowej – jeszcze w grudniu było to 45, ale w marcu to jedynie 30 proc.

Wywiad z prof. Pawłem Ruszkowskim >>>

Walka z pandemią, którą prowadzi rząd, jest pasywna i reaktywna, rząd cofa się do pozycji obronnych, nie ma walki aktywnej, nie ma podstawowej rzeczy, jaką są bardzo intensywne śledztwa epidemiologiczne – mów Bartosz Arłukowicz, europoseł, były minister zdrowia. I dodaje: – Uważam, że należy mocno ograniczyć działalność kościołów, bo przebywają tam głównie ludzie starsi, a jak widzimy z doniesień medialnych, część księży podchodzi do pandemii, mówiąc delikatnie, z dystansem. Dbając o bezpieczeństwo naszych rodziców i dziadków należy to zrobić, bo bezpieczniej będzie, jeżeli pomodlą się w skupieniu w domu, a nie w kościele, który jest takim samym źródłem transmisji wirusa jak restauracja czy sklep.

Dzisiaj:

Rozmowa z Bartoszem Arłukowiczem >>>

 

Daniela Obajtka politycy Zjednoczonej Prawicy próbują albo bronić, albo przynajmniej bagatelizować piętrzące się wokół jego majątku i działalności podejrzenia. Nie ma jednak cienia wątpliwości, że “afera Obajtka” uderza jednocześnie w trzy bardzo wrażliwe miejsca “dobrej zmiany”. Pozostawiona bez reakcji, na dłuższą metę jest dla obozu władzy niezwykle niebezpieczna.

Były wójt Pcimia może więc okazać się przysłowiowym gwoździem do trumny.

O 3. mitach Kaczyńskiego, które legły w gruzach >>>

To typowa sztuczka propagandowa autorytarnej władzy. Przywołam tu wypowiedź rzecznika PiS-u, który stwierdził, że sukcesy w walce z zarazą to zasługa rządu, a niepowodzenia to wina wirusa. Tak mówi każda władza, która sobie nie radzi z jakimś kataklizmem. Historykowi będą się te sceny kojarzyły z tłumaczeniami piłsudczyków, nieudolnie walczących z wielkim kryzysem gospodarczym lat 1925-33. Wcześniej piłsudczycy, jak to autorytarna władza ma w zwyczaju, sobie przypisywali sukcesy podczas koniunktury, mówiąc, że pomyślność, dobrobyt jest ich zasługą. Gdy przyszedł kryzys, tłumaczyli, że to zjawisko niezależne, a gospodarka rządzi się swoimi prawami – mówi prof. Tomasz Nałęcz, historyk. I dodaje: – PiS nie ma co marzyć o powrocie do notowań rzędu 40 proc.

Wspomniał pan aferę Rywina. Co się zatem stało z nami, że kiedyś upadały rządy z powodów, dla których dziś nawet nie widać zachwiania w sondażach?
Widzę dwa wyjaśnienia tych odmiennych zachowań. Jarosław Kaczyński przygotował sobie grunt do takiej sytuacji, bo tak ostro spolaryzował Polskę, że uodpornił znaczną część swoich zwolenników na jakąkolwiek argumentację. Jakby pozbawił ich umiejętności samodzielnego myślenia. Każda informacja krytyczna dotycząca obozu rządzącego odbierana jest przez nich jak atak. Uważam, że to było celowe działanie. Kaczyński podzielił też dziennikarzy i nastąpiła tu głęboka demoralizacja u części z nich. Nie pamiętam z czasów afery Rywina mediów, które by broniły ludzi związanych z aferą. Dziś część mediów na białe mówi czarne, a świat czerni przedstawia jako bieli. Pamiętam część z PiS-owskich dziennikarzy jeszcze sprzed lat, kiedy byli dociekliwi i obiektywni. Nie rozumiem, jak można tak nisko upaść.

Oczywiście rozumiem skłonności autorytarne części społeczeństwa polskiego i niejedna władza w XX wieku próbowała to zdyskontować, poczynając od endeków, piłsudczyków, komunistów, dziś próbuje to robić Kaczyński. Jednak doświadczenie historyka jest takie, że nie jest to przestrzeń tak rozległa, żeby można na tym było coś trwale zbudować. Zwłaszcza że konstrukcja budowana na tej przestrzeni dobrze funkcjonuje w czasach stabilności, przy dobrej koniunkturze, natomiast gwałtownie zaczyna się chwiać w trudnych, chudych czasach. Czas pandemii pokazuje tę nieporadność PiS-owską i to będą trudne lata dla PiS-u.

Wywiad z prof. Tomaszem Nałęczem >>>

 

Więcej o Nowym Ładzie, który będzie pokraczny, jak Kaczyński >>>

Atmosfera między rządem i opozycją jest coraz bardziej napięta. Powód? Krajowy Plan Odbudowy (KPO), a konkretniej przygotowana przez rząd strategia wydatkowania 58,1 mld euro (250 mld zł) na popandemiczną odbudowę Polski, które przypadają jej w ramach Funduszu. Opozycja stawia rządowi ultimatum w tej sprawie, a rząd je ignoruje. Jest przekonany, że ostatecznie i tak postawi na swoim. Tymczasem z każdym dniem przyszłość dziesiątek miliardów euro z Europejskiego Planu Odbudowy, staje się coraz bardziej niepewna.

Przypomnijmy: własny KPO musi przygotować i przedłożyć Komisji Europejskiej każde państwo członkowskie do końca kwietnia. Jest to warunek otrzymania środków z Funduszu. Dokument nie jest przyjmowany przez Sejm, gdyż opracowuje i wysyła go do Brukseli rząd. W Sejmie odbędzie się jedynie głosowanie nad ratyfikacją samego Funduszu Odbudowy, pozwalającego Unii Europejskiej po raz pierwszy w historii zadłużyć się na rynkach finansowych w celu pozyskania środków na odbudowę gospodarek krajów unijnych. Żeby Fundusz Odbudowy wszedł w życie i kraje członkowskie otrzymały zgromadzone w nim środki, ratyfikować go muszą wszystkie kraje unijne. Tymczasem opozycja ostro krytykuje przedstawiony przed kilkoma tygodniami przez premiera Mateusza Morawieckiego projekt KPO. Uważa go za ogólnikowy i nietransparentny, i że na jego podstawie będzie mogło dochodzić do niewłaściwego wydawania pieniędzy z Funduszu Odbudowy.

9 marca przewodniczący Platformy Obywatelskiej Borys Budka i prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz postawili rządowi warunki swojego poparcia dla Krajowego Planu Odbudowy. To m.in. uwzględnienie w KPO samorządów i pracodawców oraz zwołanie dodatkowego posiedzenia Sejmu, na którym odbyłaby się szczegółowa debata nad projektem. Słowem, jak czytamy w „Gazecie Wyborczej”, opozycja powiązała ze sobą obie kwestie, KPO i ratyfikacji całego FO, gdyż zdecydowanie łatwiej jest mówić, że nie poprze się projektu przygotowanego przez rząd i wadliwego zdaniem opozycji, niż że zagłosuje się przeciwko wielkiemu programowi pomocowemu UE, na który liczy wszystkie 27 państw członkowskich. KPO stał się zatem kartą przetargową w rękach opozycji. Jeśli rząd wprowadzi do niej zmiany, na których jej zależy, to zagłosuje ona za ratyfikacją Funduszu.

Jeśli nie? Czy postawiona pod ścianą opozycja będzie w stanie zagłosować przeciwko unijnemu programowi pomocowemu? Politycy z rządu liczą, że nie i że opozycja wyłącznie blefuje. Wie natomiast, że głosować za dokumentem nie zamierza Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry, która od początku go krytykuje – jako pierwszy krok do federalizacji Unii Europejskiej. Dlatego rząd liczy, że to głosy Lewicy pozwolą ratyfikować unijny dokument bez oglądania się na Ziobrę, Koalicję Obywatelską i PSL.

Tymczasem Lewica z ostateczną decyzją ws. Funduszu Odbudowy chce zaczekać na trzy rzeczy: zakończenie konsultacji społecznych (2 kwietnia), na przedstawienie przez rząd szczegółów KPO, a nie tylko pięciu filarów, które prezentował premier Morawiecki oraz na to, czy i w jakim stopniu rząd uwzględni w ostatecznym kształcie KPO postulaty i propozycje opozycji. – Jeśli PiS nie zacznie poważnie podchodzić do Krajowego Planu Odbudowy, to radziłbym oswajać się z wariantem pesymistycznym – mówi jeden z czołowych polityków Lewicy, która domaga się przyjęcia KPO w formie ustawy przez parlament. Złożyła w tym celu projekt uchwały i równocześnie rozpoczęła też szerokie konsultacje z samorządami oraz organizacjami pracodawców i przedsiębiorców, żeby lepiej zorientować się w oczekiwaniach tych środowisk wobec KPO. – Nie powinno być tak, że ten plan jest przyjmowany, procedowany, omawiany bez udziału posłów i posłanek, bez udziału społecznego – argumentowała na konferencji prasowej w Sejmie wiceszefowa klubu Lewicy posłanka Beata Maciejewska. Dodajmy, że już pojawiły się bowiem analizy prawne, które dowodzą, że do ratyfikacji Funduszu Odbudowy potrzebna jest nie zwykła, ale kwalifikowana większość dwóch trzecich głosów w Sejmie. PiS musi więc zgromadzić nie 231, tylko aż 307 głosów za ratyfikacją. Czyli nawet poparcie całego klubu Lewicy na nic by się zdało.

Jeśli kształt KPO się nie zmieni i propozycje opozycji nie zostaną uwzględnione, to ani KO, ani PSL nie poprą ratyfikacji Funduszu Odbudowy. – Nie może być tak, że usiądą sobie premier Morawiecki z ministrem Budą i będą decydować komu dadzą unijne pieniądze. Bo wtedy dostaną je powiązane z PiS-em samorządy, agencje i spółki – tłumaczy osoba z władz Platformy. Jak mówi z kolei inna członkini zarządu PO: Jeszcze miesiąc temu powiedziałabym panu, że nie ma możliwości, żebyśmy nie zagłosowali za ratyfikacją Funduszu Odbudowy. Te pieniądze są Polsce niezwykle potrzebne. Jednak po przejrzeniu Krajowego Planu Odbudowy, po tym, jak w tej sprawie zachowywali się rządzący, po tym, jak komentują to samorządowcy i przedsiębiorcy czy wreszcie po tym, co o tej sprawie mówi się w Europie, nie wykluczam już takiej opcji.

Tymczasem ani Koalicja Obywatelska, ani ludowcy nie otrzymali na razie ze strony rządu żadnej odpowiedzi na swoje postulaty dotyczące KPO. – W tej sprawie przeciągniemy PiS po ziemi do samego końca. Zresztą nie tylko w tej, bo nie mają większości także dla kilku innych projektów – zapewnia polityk ze ścisłych władz PSL i zaznacza, że rząd wielokrotnie korzystał już z pomysłów opozycji, choć robił to zazwyczaj za późno i niechętnie się do tego przyznawał. – Wiedzą doskonale, że opozycja na funduszach unijnych zna się doskonale i po prostu nawet oni sami, jako wprowadzający te zmiany, skorzystają na ich wdrożeniu.

Tyle, że zagłosowanie przeciwko ratyfikacji funduszu Odbudowy byłoby dla Koalicji Obywatelskiej decyzją niesłychanie trudną. Przez całe lata stawiali się w roli obrońcy polskiej obecności w Unii i najlepszy adwokat interesów Polski w Brukseli. Wielu wyborców KO mogłoby takiego ruchu nie zrozumieć. Takiego zdania jest chociażby Włodzimierz Cimoszewicz. – Byłby to tak dramatyczny zgrzyt jak pęknięcie lustra. To byłoby nienaprawialne. To byłoby fatalne wobec własnych wyborców, ale także wobec opinii europejskiej. Nie rozumiano by w ogóle, kto jest kim w Polsce i potraktowano by opozycję mniej więcej jako taką samą jak PiS – podkreślił były premier, a obecnie europoseł.

Dlatego Platforma pracuje już nad innym planem: zwróceniem uwagi Komisji Europejskiej na szereg nieprawidłowości i ryzyk, które niesie ze sobą Krajowy Plan Odbudowy, przygotowany przez polski rząd. To wariant działania znacznie mniej spektakularny, ale dla opozycji znacznie bezpieczniejszy niż weto dla ratyfikacji FO. Rolę „złego policjanta” przejmuje wówczas Komisja Europejska. Z kolei opozycja może kreować się na strażnika interesów Polek i Polaków oraz kontrolera rządu, nie narażając jednocześnie na szwank swojego proeuropejskiego wizerunku i nie ryzykując, że przez nią Polki i Polacy zostaną pozbawieni niemal 60 mld euro – czytamy w portalu.

Dużo więcej o walce rządu z opozycją o Krajowy Plan Odbudowy >>>

W mediach publicznych sprawa pana Obajtka jest przedstawiana zupełnie inaczej. Sam widziałem materiał, w którym mówiono, że pan Obajtek już wystąpił o zbadanie swoich oświadczeń, a potem już było tylko o tym, jaki to straszny był Sławomir Nowak w czasach PO. Istnieje zatem pewna grupa odbiorców, która nic nie wie o działalności pana Obajtka. Cały szkopuł polega jednak na tym, że oni nie wystarczą PiS-owi do wygrywania wyborów i rządzenia. PiS musi sięgnąć po nieco więcej, po wyborców, którzy są „płynni”, a ci właśnie od PiS odchodzą – mówi prof. Andrzej Rychard, socjolog, dyrektor Instytutu Filozofii i Socjologii PAN. Rozmowa dotyczy też sondaży, jakości demokracji w Polsce i wyborów w Rzeszowie. – Tu mamy jak w soczewce odbicie tego, co mamy na poziomie ogólnokrajowym. Jest pewien ruch jednoczący po stronie opozycji i jest on widoczny. Jest element zdecydowanej dezintegracji, żeby nie powiedzieć rozkładu po stronie obozu rządzącego, który jeszcze dodatkowo pogłębia to wrażenie – dodaje.

Wywiad z prof. Andrzejem Rychardem >>>