Gryfice, 28 stycznia 2021 r.
Wczoraj (29.01.2021) posłanki Lewicy, podczas konferencji prasowej, poinformowały o złożeniu do prokuratury zawiadomienia w sprawie prezes TK Julii Przyłębskiej.
Chodzi oczywiście o październikowe orzeczenie ws. zakazu aborcji w przypadku dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu.
„Dzisiaj rano, wraz z posłanką Joanną Scheuring-Wielgus, złożyłam zawiadomienie do prokuratury na Julię Przyłębską w związku z przekroczeniem uprawnień. Wydała wyrok z wadą. Zostały złamane procedury. Została naruszona zasada trójpodziału władzy oraz zasada niezawisłości sędziowskiej. Ten czyn wyczerpuje znamiona artykułu 231 Kodeksu karnego. Niby-wyrok z dnia 22 października został wydany w trybie wadliwym, podobnie zresztą jak publikacja uzasadnienia do niego” – poinformowała w trakcie spotkania z dziennikarzami posłanka Wanda Nowicka.
W dalszej części wystąpienia socjaldemokratyczna polityczka dodała, że w składzie orzekającym w tej sprawie znaleźli się „sędziowie dublerzy”.
„Pani Julia Przyłębska naruszyła procedury dotyczące dopuszczenia sędziów do orzekania, z jedenastu sędziów, którzy brali udział w decyzji tego niby-wyroku, aż sześciu z nich nie powinno brać w nim udziału. Są to czterej tzw. sędziowie dublerzy: pan Muszyński, pan Wyrembak, pan Piskorski i pani Przyłębska, którzy zostali wybrani z wadą. Zatem wyroki czy orzeczenia, w których biorą udział, również są wadliwe. Ponadto pani Pawłowicz oraz pan Piotrowicz jako byli parlamentarzyści wielokrotnie brali udział w inicjatywach dotyczących zakazu aborcji i głosowali w tej sprawie, a zatem są stroną, a więc zasada bezstronności i niezawisłości w ich przypadku została naruszona” – szczegółowo wyjaśniła parlamentarzystka.
Ponadto, jak zauważyła, w orzeczeniu znalazły się propozycje rozwiązań prawnych. Jej zdaniem narusza to zasadę monteskiuszowskiego trójpodziału władzy.
Na zakończenie posłanka oceniła, że uzasadnienie wyroku jest wadliwe:
„Sędziowie nie znali tego orzeczenia, a wielu z nich się z nim nie zgadza, ponieważ uważają, że odbiega ono od tego co ustalono 22 października 2020 r.” – oznajmiła.
Co mogłoby przeszkodzić Kaczyńskiemu w tej całkowicie cynicznej rozgrywce, w której pionkami i ofiarami są polskie kobiety, a beneficjentami prawicowi chłopcy, dla których Kaczyński walczy o kolejne lata niezagrożonego żerowania na polskim państwie? Ludzie nazywani przez radykałów i aktywistów, którzy przejęli język ostatnich protestów, „dziadersami” i „kompromisiarzami” musieliby jednak przejść ponad urazami i wykazać się ogromną polityczną mądrością. Pokrzyżować plany Kaczyńskiego mogłoby rozpoczęcie realnej współpracy po stronie opozycji – pisze Cezary Michalski.
Po pierwsze dalsze niedrukowanie wyprodukowanego przez samego siebie „wyroku” Przyłębskiej oznaczałoby, że Kaczyński przegrał ze Strajkiem Kobiet. Na taki dowód słabości ani w oczach prawicy, ani w oczach Kościoła nie mógł sobie pozwolić.
Po drugie uznał, że społeczne protesty się wypaliły. Także w konsekwencji błędów popełnionych przez liderów i liderki protestu. Czyli odepchnięcia bardziej umiarkowanych sojuszników i radykalizacji języka kierownictwa protestów postępującej w miarę demobilizacji ich uczestniczek i uczestników.
Jednocześnie polityczna, partyjna, parlamentarna i pozaparlamentarna opozycja po wywołaniu przez Kaczyńskiego nowego paroksyzmu kulturowej wojny podzieliła się jeszcze bardziej.
DLA KACZYŃSKIEGO POLITYCZNYM ZYSKIEM Z CAŁEGO KRYZYSU BYŁ WZROST POPARCIA DLA SZYMONA HOŁOWNI.
Nieszkodzącego dzisiaj w niczym PiS-owi, ale żerującego na Platformie, którą Kaczyński – rozróżniający sondaże od realnej polityki, w której bardziej liczą się instytucje – uważa za największe zagrożenie dla swojej władzy i za wciąż jeszcze najbardziej realną przeszkodę na drodze jej poszerzania.